czwartek, 18 sierpnia 2011

Piękni Dwudziestoletni

Lato, urlopy, wakacje sprzyjają wspomnieniom.  Tym razem przypomnę wakacje w sierpniu 1974 roku. Jak byliśmy PIĘKNI DWUDZIESTOLETNI. To też tytuł opowiadania mojego ulubionego pisarza Marka Hłaski.


Do rzeczy. W pamiętnym roku 1974 zdawałem maturę. I z okazji zdania tej matury(kolega też zdawał). Właściwie to przyjaciel nie kolega. Kolegów to ma się teraz.
Andrzej to przyjaciel z podwórka, z piaskownicy i szkolnych boisk.
On był głównym motorem tej wyprawy i On głównie fotografował. A fotki sami wywoływaliśmy w naszej ciemni w piwnicy. Aparat fotograficzny był Andrzeja. Radziecki marki Moskwa. Na błony zwojowe polskiej firmy FOTOPAN

         To była wyprawa po Krajach Demokracji Ludowej. Głównie Węgry, Bułgaria i Rumunia. Wyjechaliśmy  przez Czechosłowację a wróciliśmy przez ZSRR do Polski.
      Wyprawę sami przygotowaliśmy bez żadnych biur podróży, last minute, tour operatorów, rezydentów i innych wynalazków dla ludzi pozbawionych fantazji :)
      Siedzieliśmy zimą nad mapami przy herbacie z cytryną. Najczęściej u mnie w domu.
I przypomnę, że wtedy nie było Internetu, komórek i komputerów. Na telefon stacjonarny czekało się w Warszawie i15 lat na całe szczęście nie można było usłyszeć na plaży swojską mowę przez komórkę typu „ ku........a jaka piękna pogoda!”
       Namiot kupiliśmy w Domach Centrum na Marszałkowskiej. Oczywiście polski, dwójka z tropikiem marki Mikrus. Z fabryki w Legionowie. Wypróbowaliśmy go na stadionie Spójni nad Wisłą.
        Bilet kolejowy mieliśmy wykupiony na cała trasę. Jak się jakiś kawałek trasy przejechało, to konduktor wycinał tą część.
Jako środki płatnicze mieliśmy Traweler czeki. I jak byliśmy w jakimś kraju , wymienialiśmy je na walutę danego kraju. I   trochę mieliśmy przy sobie gotówki w różnych walutach. Czeskie  korony, węgierskie forinty, rumuńskie leje, bułgarskie lewy i radzieckie ruble i trochę złotówek:) Czyli mieliśmy Sezam w plecaku:)

Wyjechaliśmy z Polski pociągiem Sobieski. Pierwszy postój w Budapeszcie. Mieszkaliśmy na campingu Romaifurdo.. Zwiedzaliśmy sobie Budapeszt, chodziliśmy gdzie chcieliśmy, kiedy chcieliśmy i wszystko od nas zależało a nie od przewodnika.
       W Budapeszcie jeździliśmy na Wyspę Świętej Małgorzaty kąpać się w basenie ze sztucznymi falami oraz w gorących źródłach.
A kolacje to jadaliśmy nad Dunajem. Parę kolb gotowanej na powietrzu kukurydzy posmarowanej różnymi przyprawami takim specjalnym pędzlem. I do tego Pepsi Cola :) i widok na Parlament i gwiazdy na niebie.

Z Budapesztu pociągiem pojechaliśmy do Sofii. W Sofii stolicy Bułgarii byliśmy dwa dni. Poznaliśmy tam kolegę Pietko Borisowa. Potem wiele lat z Nim korespondowałem.
W Sofii obżarliśmy się nieludzko arbuzami i chałwą. Bo w Polsce akurat tego nie było:)

               A z Sofii prosto autobusem  w góry Rodopy, masyw Riła. Najwyższe góry w Bułgarii. Szliśmy szlakiem turystycznym i nocowaliśmy w naszym namiociku w górach.    Najczęściej nad takimi stawami jak Morskie Oko. Krystalicznie czysta woda i zero ludzi.   Przez 3 dni nie spotkaliśmy człowieka. Zgubiliśmy grzebień i Andrzej zrobił go z szarego mydła  i z zaostrzonych zapałek. I jeden czesał drugiego:)
               Mieliśmy też niebezpieczną przygodę. Powoli składamy namiot, żeby iść dalej a tu robotnicy co budowali drogę w górach krzyczą cos d nas. My nie rozumiemy. Andrzej pomyślał, ze im się ciężarówka zepsuła. A oni machają rękami i jeszcze głośniej krzyczą!
Okazało się, że my rozbiliśmy namiot na terenie zaminowanym. I właśnie robotnicy szykowali się do wysadzenia go w powietrze. W miejscu gdzie spaliśmy budowano drogę:)

Oczywiście podziękowaliśmy za ostrzeżenie i za około 20 minut nasz placyk wyleciał w powietrze
                Przeszliśmy całe pasmo gór Riła z plecakami na plecach.  Nasz mały domek-namiocik rozbijając nad górskimi stawami lub pod szczytem jakiejś góry. Sami sobie gotowaliśmy, praliśmy. Gotowanie na kocherku na denaturat. Jeszcze pamiętam zapach podczas gotowania:) Jak nocowaliśmy pod szczytem najwyższej góry Bułgarii (Musała, 2925 m) to w nocy spadł śnieg! J strasznie marzłem i całą noc chodziłem koło namiotu. A Andrzej sobie chrapał:) Raniutko namiot już był przykryty śniegiem.
Wybuch i opady śniegu wysoko w górach spowodowały to, że od razu nam się zamarzyło cieple morze.

               Po zejściu w doliny do Pamporowa(tak jak nasze Zakopane) kupiliśmy bilet do Burgas, dużego miasta portowego. Potem udaliśmy się też autobusem do Warny. A z Warny na południe aż na granice turecką.  I potem od południa przemieszczaliśmy się na północ wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego. Pomieszkując na campingach po dwa, trzy dni.
Prawie cały dzionek spędzaliśmy na plaży zabierając ze sobą po kilka arbuzów.
Odwiedziliśmy miejscowości: Rezowo, Achtopol, Miczurin, Sozopol, Złote Piaski, Słoneczny Brzeg...tam gdzie oczy i nogi poniosą.
A nie tak jak przewiduje program wycieczki.
              W sklepach w Bułgarii dochodziło nie raz do śmiesznych scen. Dlaczego? Bo w Bułgarii na tak kiwa się głową tak jak u nas na nie! 
             Zobaczyliśmy też pierwszy raz plaże dla nudystów. Idąc wodą niecący tam się znaleźliśmy:) Jakoś głupio nam był majtki zdjąć, żeby się nie wyróżniać więc zanurzyliśmy się w morze powyżej pasa i podziwialiśmy ludzi grających nago w siatkówkę. Nie obrażając nikogo wyglądało to jak stado małp:):) Paniom się majtały piersi a panom siurki:)



Z Bułgarii udaliśmy się koleją do Rumunii do stolicy tego kraju Bukaresztu. Rozbiliśmy się w lesie pod Bukaresztem. Tak myśleliśmy, bo była noc i byliśmy zmęczeni.
                 Rano wstaję pierwszy i widzę ludzi dookoła. Robią fotki.
Okazało się, że to nie był las tylko park w Bukareszcie:)Ale obciach:)
Z Bukaresztu pojechaliśmy na północ w stronę ZSRR.
Niedaleko granicy rumuńsko-radzieckiej poznaliśmy rumuńskiego Żyda.
Burincu Radu. Przenocował nas. I z nim tez parę lat korespondowałem. Bardzo fajny człowiek.
                      Przez Rumunię jechaliśmy chyba ze dwa dni koleją przypominającą pociągi na Dzikim Zachodzie  obserwując z otwartej platformy Rumuńskie Rodopy.

Dojechaliśmy wreszcie do ZSRR. Do Polski coraz bliżej. W ZSRR zmienili podwozia wagonów. Bo w Rosji jest większy rozstaw szyn.
Potem tylko Lwów(Lwów wtedy należał do ZSRR) i już do Polski!

Zakończenie

Cała podróż trwała ponad 30 dni.  Opaleni byliśmy na brąz!  Żeby tam pojechać to zaraz po maturze pracowałem przy koszeniu trawy w Warszawie. Większą część pieniędzy dał mi ojciec. Dziękuje Ci Tato. Dzięki Tobie miałem przygodę mojego życia. Dziękuje Andrzeju wypróbowany przyjacielu!

Ale najważniejsza jest fantazja, odwaga zgranie, chęć zrobienia czegoś samemu a nie kupowanie wycieczek jak bułki w MC Donalds:)
Teraz po tylu latach też mam pomysły na różne takie podróże:)


Do ludzi młodszych ode mnie:
Nie wierzcie, że za komuny nic nie było a my baliśmy się z domu wychodzić. Jeździło się na kolonie, obozy harcerskie, wczasy pracownicze, rajdy turystyczne, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe i słynny już Auto Stop , gdzie za małe pieniądze można było nasz kraj zjechac wzdłuż i wszerz.
Nie było natomiast tylu ludzi chodzących po śmietnikach co teraz.

„ Jeśli czegoś sobie nie potrafisz wyobrazić, to nigdy tego nie będziesz miał”
Ta sentencja przyświeca mi do dziś
Vojtek

Kliknij w fotkę, żeby powiększyć!

Stado owiec zastąpiło nam drogę:)

T na najwyższym Szczycie Bułgarii zaskoczył nas śnieg




I wreszcie po górskich przygodach
 nad ciepłym i pięknym Morzem Czarnym


Dżinsy(dzwony) szyte u krawca. Materiał sztruks:)

A teraz wkładka paszportowa, którą odebrałem na komendzie Milicji Obywatelskiej w Warszawie na Żoliborzu:) To był mój dokument podczas przekraczania granic.

68 komentarzy:

  1. Rok 1974 , wakacje:).....prawie już byłam na świecie , prawie:) Musiałam jeszcze tylko trochę poczekać do listopada:):):)

    Bardzo ciekawe te Twoje zdjęcia w dwóch kolorach:):):)
    Hurghada

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, ja do dzisiaj plan wycieczki robię z klasycznej mapy, a internet tylko jako pomoc. I też jeszcze na żadnej zorganizowanej wycieczce nie byłem, i raczej mi to nie grozi.

    Z Twojego opowiadania przypomniała mi się jeszcze książeczka walutowa - mam ją do dzisiaj na pamiątkę. Fajne przygody mieliście, nie powiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Vojtku! Dzięki za powiadomienie o nowym wpisie. :) Ten jest taki długi, że nadrabia krótkość poprzedniego. ;) Mieliście super przygodę, ale najważniejsze, że wróciliście cali i zdrowi. :)

    Pozdrawiam pięknie! :)

    P.S. Dzisiaj zamiast korespondowania, to byście się dodali do znajomych na fb. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Vojtku! Piękna sentencja i spory kawałek Twojej młodości. A najpiękniejsze w tym wszystkim - krajobrazy, które mijaliście i ludzie, których do teraz wspominasz. Twój przyjaciel od matury, kolega Pietka, rumuński Żyd i wielu innych, którzy spełniali swoje marzenia. A ja też wiele z tych wspomnień znam...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Vojtku, po małej nieobecności... tym razem wróciłam na dobre i nic więcej na razie nie planuję :)
    O kurcze, to dopiero przeżycia! No, taka wakacyjna przygoda, raczej zostaje w naszej pamięci już na zawsze.... coś pięknego! Wydaje się, że były to trudne czasy, pełne ograniczeń i zakazów, a jednak, wystarczyła odrobina fantazji, by przeżyć podróż swojego życia. To pewne, byliście odważnymi chłopakami :) Mam pytanko: ten przyjaciel Andrzej, to ten sam, który mieszka obecnie za granicą i gra na organach?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnej, piątkowej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko to bardzo przyjemne.Młodość,trochę beztroski i ciekawy świat.Świat,który zawsze-obojętnie od układów politycznych-ma coś do powiedzenia.

    Miałem ważne sprawy do załatwienia.Trudne.Ale wszystko poszło dobrze.Jestem tylko bardzo zmęczony.

    Pozdrawiam Cię ,Wojtek ,bardzo serdecznie.KUBA

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi do 20-tki jeszcze ciut brakuje. Dziękuję za tę porcję wspomnień przy wpisie na moim blogu i tutaj.Notkę zaczęłam czytać i już jestem pod wrażeniem.Całą przeczytam po powrocie z Kielc. Życzę miłego i pracowitego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaak. Fajnie się wspomina tamte czasy, szczególnie właśnie lata siedemdziesiąte, może było biedniej ale za to na pewno ciekawiej, spokojniej, mniej nerwowo. A pamiętasz może książeczki auto-stopu:)) ha to była fajna sprawa, pół Polski sie stopem zjeździło, zanim się dojechało do celu spało się u gospodarzy w wiejskich stodołach, gotowało się w menażkach, każdy każdemu był życzliwy ale ... To se ne wrati.
    Pozdrowienia z Kielc.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Vojtusiu,
    to był świetny pomysł na spędzenie wakacji, ale faktycznie, żeby mozna było przeżyc coś fajnego konieczna jest wyobraźnia, ale tez i wprowadzenie pomysłów w zycie i urealnienie marzeń. Bo wyobrażać można sobie wszystko jednk, żeby się zorganizować i mysli zmienić w czyny to juz inna bajka.
    To był inny świat i zupełnie inna rzeczywistość. Przyjemnie było poczytać i pooglądać fotki.
    Dzisiaj jestem trochę niedospana, bo prawie do 2:00 pasteryzowałam brzoskwinie w syropie i sałatke warzywną :) Homikuje zapasy na zimę...
    pozdrawiam ciepło
    śnięta, ale radosna
    B. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ach wakacje, kiedy to było
    też zwiedzaliśmy wszystko co się dało;)
    pozdrawiam milutko

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Vojtek!
    Też sobie za komuny pojeździłem tu i tam. Nasz ajny kraj zwiedziłem dzięki takiej instytucji jak auto stop. To były fajne czasy. Jednak kudy im do dzisiejszych, teraz to mogę sobie pozwiedzać bez problemów. No może wiecej kasy potrzeba niż kiedyś.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  12. Co za zbieg okoliczności, ostatnie 2 tygodnie Tomi jest w bułgarskich górach a dzisiaj cały dzień w Sofii. Także żadne tam biuro podróży, tylko wyjazd pod egidą skpb(studenckie koło przewodników beskidzkich), on jako wieczny student musowo musiał pojechać ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bosko się to czytało, paszcza mi się śmiała od ucha do ucha ;-)))
    Mam trochę podobnych wspomnień... ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. p.s. Na Musale też był i nocował :) Tu masz relację smsową http://meteor2017.blip.pl/ niestety bez zdjęć, bo Tomiego komórka jest stara i nie robi zdjęć. Ale śniegu chyba nie mieli, bo by się pochwalił. Tak, też namioty, gotowanie i pranie, chyba z kilkanaście osób pojechało :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, to były czasy !!!
    Jeśli dodać do tego, że wspomnienia są zawsze bez wad - to tylko wspominać.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję Wojtku za komentarz::)))
    Kiedy czytałam Twój wpis u Ciebie ,serducho mi zabiło mocno::))Tyle wspomnień i jakże były niektóre podobne do moich...Ja kiedyś tez byłam w tych krajach:Rumunia,Węgry,Czechy,Bułgaria,Turcja...Było sporo wrażeń i przygód...Najbardziej pamiętam smak czereśni w rumuńskiej wiosce w górach Karpaty.To były takie słodkie wielkie czerwone czereśnie.I do tego drogie::))) Granice wszystkie były przepłacane ,każdy dawał równo celnikom by nas nie maglowali ..A oni brali jak nic rutynowo::))Wspaniała młodość i tyle było w nas siły ...teraz bym już nie wybrała się na takie wojaże::)) Pozdrawiam młodego duchem i nie tylko Wojtka turystę -turystka blondyna z nad Wisły Twojej i mojej ::))))))

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam serdecznie. Jaka wspaniała przygoda!!! Młodość i wolność! Uwielbiam coś takiego - przygoda i nieznane... Nie lubię wycieczek z przewodnikami. Taką wyprawę to się pamięta:))) Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia.
    Pozdrawiam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
  18. No właśnie, każdy tak narzeka na komunę, że wtedy niczego nie było wolno... a te czasy wcale nie były takie złe, Twój ciekawy wpis jest tego przykładem. Wystarczy dobry pomysł i gotowe!
    Dziś nie każdych rodziców stać, by wysłać dziecko na kolonię, obóz, czy zagraniczną wycieczkę, a w latach 70-tych dobrze pamiętam jak jeździłam co roku, na organizowane przez zakład pracy, kolonie i wczasy.
    Bardzo ładne, te czarno-białe zdjęcia :)
    Pozdrawiam wieczorową porą i życzę przyjemnego wypoczynku, podczas weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Vojtku, czytałam to i sobie przypominałam jak to kiedyś było. Też podróżowałam bez żadnego biura podróży, ale ja w takie przygody wybierałam się sama. Najgorsze było chodzenie za samym paszportem, ale gdy już go dali, to wio... pędziłam gdzie mnie oczy wiodły. Moja podróż życia to Portugalia, jechałam za komuny w ciemno - nie wiedziałam jak tam będzie i co spotkam. były kłopoty językowe, ale było wspaniale. I takie właśnie czasy wspomina się z łezką w oku.
    P.S. Vojtku u mnie jest księga gości do wpisywania wszelkich uwag nie związanych z tematem mego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  20. u nas zapowiadali silne wiatry i burze, burz nie było a wiatry nie takie znów silne bo nikogo nie porwało
    pozdrawiam prawie nocką

    OdpowiedzUsuń
  21. Vojtku, Vojtku..:) zapraszać nie musisz, jestem tu średnio raz na dzień. Może nie od razu coś napiszę, ale czytam. Przyznam się, że na początku jak znalazłam Twój bloog, byłam przerażona takimi długimi wpisami i oglądałam tylko zdjęcia:), tak wiem, aż wstyd się przyznać.. A potem gdy jednak się przełamałam nie mogłam się odkleić.. i tak zostało do dzisiaj. Trudno spotkać ludzi, którzy w tak prosty sposób piszą o życiu i trudno spotkać tak opisywane życie, bo u Ciebie choćby najmniejszy spacer po mieście jest czymś ponad przeciętność.. Nic, tylko się uczyć doceniać każdą chwilę.. A ten wpis, chyba nie tylko u mnie przywołał masę wspomnień, i chyba dał taki przedsmak odwagi, do podzielenia się moimi wyprawami, co prawda nie na taką skalę jak Twoja, ale podróż stopem po Polsce, mając jedynie 1.80 zł. w kieszeni to też przygoda życia.. Pozdrawiam Cię gorąco i cieszę się, że trafiłam na Twój bloog. Renia.

    OdpowiedzUsuń
  22. W roku 1974 to ja byłem dopiero w sferze produkcji. A zdjęcia są super, to z osiołkiem jest świetne. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Piękni Dwudziestoletni, to i wspomnienia wspaniałe. Czasami zastanawiam się, jak to było, że wystarczała drewniana prycza zbita z surowych desek i gwoździe na ścianie jako szafa? Tak właśnie miałam w Sozopolu, a wspominam, jako piękne wakacje...

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Najbardziej podoba mi się zdjęcie z osiołkiem. Bomba!

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie ma sprawy Vojtku, jak tylko nadarzy się okazja do spotkania z pewnością zabiorę ze sobą jakiś słoiczek czy dwa z moimi przetworami...:)
    miłego popołudnia

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz rację Vojtuś, najważniejsza jest fantazja, odwaga, zgranie, chęć zrobienia czegoś samemu a nie kupowanie wycieczek. Te czasy już niestety nie wrócą. Dzisiejsza młodzież jest zbyt wygodna, zepsuta przez dorosłych - nastawionych li tylko na komercję - ogólnie rzecz ujmując.
    Piękne miałeś młodzieńcze lata. Ja też o swoich tak mówię. Podobnie jak Ty, lubiłam "na dziko" wczasować.
    Pozdrawiam serdecznie! Halszka

    OdpowiedzUsuń
  27. Wojtku, zawsze, kiedy czytam Twoje wspomnienia z przeszłości, przypominam sobie i moja młodość. Tamte czasy miały swój urok, a tego nie potrafią zrozumieć współcześni młodzi. Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  28. u nas tylko się chmurzyło
    ale burzy nie było;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja byłam jakiś czas temu w Japonii, ale jakoś mnie to specjalnie nie kręci. Mówiąc o innej kulturze ludzie chyba się bardzo mylą. Nie jest to miejsce kontemplacji, spokoju. Patrząc o 5 rano na Tokio nie zauważałam nic, co mogłoby mnie uspokoić... no chyba, że te ich świątynie, w których nic szczególnego nie czułam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Kurcze,super wspomnienia,wspaniały czas,dobrze spożytkowany:)mimo,iz czasy były takie jakie były...Najwazniejsze to potrafic sobie zorganizować czas i dążyć do własnych celów,nie oglądając sie za siebie...Zazdroszcze tych przezyc:)
    U nas dzis w powietrzu czuć jesień :)
    pozdrawiam z Dublina:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Cieszę się, że miałeś taka możliwość pozwiedzania świata zaraz po maturze. Myślę, że za komuny to ludzie jakoś bardziej byli zorganizowani i kreatywni i mieli jakieś cele i może byli trochę spokojniejsi. Teraz z tym różnie jest.

    OdpowiedzUsuń
  32. ja wycieczek zagranicznych nie robilam w tym czasie chyb za mloda bylam ;) jezdzilam po kraju obozy wedrowne,chcociaz z tych czasow to przypomina mi sie zawsze historia, wracalam z moim M z wegier z formuly1 i przy granicy czeskiej w sklepie warzywnym spoktalam moja siostre ktora jechala wtedy chyba do bulgari,zadna z nas nie wiedziala o swoich wyjazdach,no bo wlasnie komorek i telef,nie bylo,zwykly przypadek. dziekuje za wpis na moim blogu, ciekawe to co napisales,chetnie bym podyskutowala jak to jest z punku widzenia Faceta;) ;) ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Witaj Wojtku Drogi.

    A ja tak się zjeździłem,że nie mogę dojść do siebie.Już nie dla mnie takie eskapady.

    Życzę miłej niedzieli.KUBA

    OdpowiedzUsuń
  34. chetnie podejme dyskusje na wiadomy temat tym bardziej ze jestes dotowy podjac wyzwanie,chcialam znalesc maila do Ciebie ale na Twojej stronie nigdzie go nie ma, jesli chcialbys powaznie na ten temat ze mna podystutowac to odezwij sie ze swojej skrzynki pocztowej :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dzięki za wizytkę!
    Stosunki sąsiedzkie - to temat rzeka, i krótko pisać o nim nie można... Tak że nie uważam, by Twój komentarz był zbyt długi.
    Też pamiętam, że u nas nawet na noc domu się nie zamykało. Czasami tylko, kiedy wiadomym było, że... hihihi! Cyganie są w mieście.
    Uśmiałam się z tej baby z mięsem... i jeszcze dołożyłam sobie do śmiechu te majtające się części cielesności nudystów... hihihi!!!
    Pozdrawiam serdecznie oraz dobrej nocki życzę! Halszka|

    OdpowiedzUsuń
  36. Mam płytę Jimiego i go często słuchałam jak byłam mała, bo mama go bardzo namiętnie słuchała, więc teraz trochę przestałam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Życzę przyjemnego tygodnia pracy :)
    Jeśli będziesz jechał skuterem, to ciepłego wiatru we włosach :)
    Jeśli metro, to przyjemnej jazdy :)
    A jeśli samochód, to ostrożnej jazdy hehe :)
    No pieszo, zapewne nie będziesz szedł do pracy?!
    Pozdrawiam jeszcze w niedzielę :)

    OdpowiedzUsuń
  38. dzisiaj gotowaliśmy się w słońcu;(
    kolorowych snów Vojtku

    OdpowiedzUsuń
  39. wczoraj parno i duszno
    dzisiaj odmiana bo leje;(
    szarzyzna na razie na niebie
    może się jeszcze wypogodzi
    wszak to dopiero ranek
    pozdrowionka poranne ślę

    OdpowiedzUsuń
  40. Dzięki za odwiedzinki!
    Niech kto mówi co chce, ale nasze młodzieńcze czasy były wspaniałe!... Hihihii! mimo komuny. Co nie, Vojtuś?
    Chciałabym dożyć czasów, kiedy moje Wnuczki będą wspominać swoją młodość. Bo moje Dzieci wspominają całkiem fajnie. To wszechobecne zepsucie na szczęście je ominęło. Wtedy takiego - jak dziś - jeszcze nie było.
    Pozdrawiam cieplutko oraz miłego dzionka życzę! Halszka

    OdpowiedzUsuń
  41. Vojtku! Tak, aniołka namalowałam sama. Co chyba zresztą widać... :D

    Pozdrawiam w piękny, letni dzień! :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Piękne wspomnienia !!!
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  43. Witam Vojtka :)
    Coś mi się wydaje, że dłużej idziesz pieszo do tego metra, niż jedziesz nim do pracy? :))
    Ja do podstawówki też miałam bliziutko. Dzielił mnie od niej tylko cmentarz :) Za to miałam całą drogę pod górkę. Ale plusem było to, że czasami na przerwach biegałam do domu np. po kanapki :)
    Pozdrawiam, ciepłym wieczorem!!!

    OdpowiedzUsuń
  44. Vojtku, gratuluję!
    Czego? - właściwego spojrzenia.
    To właśnie chciałam pokazać na swoich zdjęciach, na co zwróciłeś uwagę.Na przerost urzędów nad resztą dobrodziejstwa danego regionu.W moim mieście bezrobocie jest ogromne. Urzędy także, niestety...
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  45. Coś wspaniałego!!!!!! I ta podróż i zdjęcia i cała idea tego typu wyjazdów. Jedna wielka przygoda. Dzis się ludziom nie chce, dzis by powiedzieli to niebezpieczne itd.. Zresztą w dzisiejszych czasach na sam przejazd kolejowy nie byłoby mnie stać. Namiot mam :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  46. Pozdrawiam gorąco! Pojechałabym na taką wyprawę:) Tymczasem jadę do Polski - ze Szkocji:)) I cieszę się z tego:))
    Bardzo lubię czarno - białe zdjęcia, Twoje są super!
    Do usłyszenia.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaskakuje mnie ilosć fotek,jakie masz...żałuje ,że ja naszych wspomnien tak nie archiwizowałam...:)w aparacie...
    U nas cieply wieczór :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Ciekawe wspomnienie, pozdrawiam z Warmii.

    OdpowiedzUsuń
  49. Pozdrowiłam zgodnie z prośbą i to nawet nie jeden raz.Tak się złożyło,że często do Kielc wpadam.Sporo znowu zaczyna się dziać wokół mnie,ale o tym kiedy indziej i gdzie indziej. ;d Pozdrawiam jeszcze wakacyjnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  50. To jest problem, o którym nie mówi się w czasie wyborczym.Ani miłościwie nam panujący, ani pożal się Panie Boże kandydaci na rządzących ani słowa na ten temat nie mówią. A bezrobocie jest coraz większe i żaden rząd NIC nie pomoże.Bez względu na opcję polityczną.Bo to jest problem ogólnoświatowy, nie tylko polski.Dlatego póki się da to rosną wszelkiego rodzaju URZĘDY.Tylko, że z urzędowania nie przybędzie nikomu, niestety....
    Pozdrawiam cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  51. W krajach, które wymieniłeś też dobrze nie jest.Sama Skoda sprawy nie załatwia, w Czechach nie jest dobrze, też sytuacja się pogarsza. Norwedzy zaczynają się buntować, że cudzoziemcy zabierają im pracę.Na temat innych wymienionych krajów nie wypowiadam się autorytatywnie, bo dokładnie nie wiem.Generalnie w całym świecie jest nadprodukcja wszystkiego, a automatyzacja doprowadza do bezrobocia.W Afryce, gdzie jest najbiedniej zamiast towarów kupują broń i prowadzą wojny. Samo bogate Południe Afryki nie wyżywi reszty kontynentu.
    Taka jest niestety smutna prawda.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  52. Zazdroszczę...cudowna wyprawa, o której marzy chyba każdy dzieciak (poprawka...marzył). Przygoda, odwaga, niebezpieczeństwo i możliwość sprawdzenia się w sytuacjach nietypowych. Wiesz, Vojtku...powiem Ci, że najlepsze wspomnienia mam właśnie z tych wypraw, które przygotowywałam sama, bez tej całej otoczki biur podróży.

    Pozdrawiam Serdecznie :)

    PS. Zdjęcia kapitalne!

    OdpowiedzUsuń
  53. Takie wspomnienia są bezcenne:)
    Hurghada

    OdpowiedzUsuń
  54. Zalinkowane, zasubskrybowane, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  55. Wojtku,
    lubię oglądac starie zdjęcia. Jak jest milo wrociec do starych zdjęc. Inaczej ogląda się tie prawdziwe fotografie, niž zdjęcia na komputerze. Te papierowe mają prawdziwy, specyficzny urok. Pięknie i ciekawe Twoje wspomnienia :)
    Pozdrawiam bardzo cieplutko z Litwy i žyczę milego dnia :) Rimas.

    OdpowiedzUsuń
  56. Świetnie opisujesz!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  57. Witaj Vojtku!
    A cóż to za okno wyskakuje do komentarzy? Tak ustawiłeś, czy blogspot wprowadził taką zmianę? Mam nadzieję, że u mnie tego nie ma bo niektórzy i tak mieli problem z zamieszczaniem komentarzy!
    Oglądałam filmik, który wstawiłeś na fb, kiedy jedziesz do pracy pustym metrem :) To dopiero frajda i pełen luz :) :)
    Pozdrawiam, już po północy, więc czas pójść spać :)

    OdpowiedzUsuń
  58. Witaj! Oj, obawiam się, że to okienko wystraszyło co niektórych, do składania komentarzy :)
    Z tym Jędrusiem, to chyba łączy Was taka prawdziwa męska przyjaźń? Bo mimo upływu tylu lat i odległości nadal utrzymujecie kontakt :) To takie fajne!!!
    W ostatni weekend wakacji, wszędzie coś się dzieje... u Ciebie, Dni kultury Żydowskiej, a u nas pożegnanie lata, na które wybieram się, o ile nie przeszkodzi nam deszcz i zapowiadane burze.
    Życzę przyjemnego weekendu... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  59. Grażyno.
    U nas na razie upał. Nie wiem co będzie dalej.
    Myślisz, ze z tym okienkiem jest gorzej? jeśli tak to zmienię.
    Tak z Andrzejem łączy mnie przyjaźń. Przyjaźnią się tez nasze mamy. Andrzej to kolega z podwórka, podstawówki i liceum.
    Śmigałem do Niego na seriale Bonanza, Zorro, Wilhelm Tell, Robin Hood i inne:)
    Pozdrawiam z naszego serialu blogowego:)

    OdpowiedzUsuń
  60. hehe, pozdrawiasz z "serialu blogowego"... ładnie ujęte :)
    Wiesz, nie wiem czy gorzej z tym okienkiem... dla mnie raczej nie! Ale, kiedy pierwszy raz je otworzyłam, to nie wiedziałam o co tu chodzi i musiałam się rozejrzeć. Leniwi blogowicze mogą mieć problem :)
    U nas też piękna pogoda i mam nadzieję, że to czyste niebo wytrzyma do wieczora, bo liczę na dobrą zabawę w naszym amfiteatrze pod chmurką :)
    Pozdrawiam z tasiemcowego serialu grzanki :) i życzę udanej soboty.

    OdpowiedzUsuń
  61. U mnie też baaardzo gorąco. Do tego: Wisły nie ma,jeziora nie ma, morza nie ma.
    Ale jest...UPAŁ i to taki, ze w domku muszę siedzieć, żeby zdrowia nie stracić całkiem.
    Może przetrzymam.
    Pozdrawiam nadzwyczaj dzisiaj cieplutko, oj, cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
  62. Dziękuję za kolejne życzliwe słowa. No cóż, cały czas się uczę ;d Jestem bardzo ciekawa Twojej relacji i z chęcią przeczytam. Niedawno wróciłam znad wody. Byłam z rodziną nad zalewem w Strawczynie - miejscowości Żeromskiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  63. Nie było komórek, wczasy FWP. Ja na swoje pierwsze wczasy pojechałam do Szklarskiej POręby.

    OdpowiedzUsuń
  64. Nareszcie jest czym oddychać!
    Zapraszam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  65. Witaj Vojtku!
    Nigdy nie wchodziłam na blog Przemka, ale muszę tam zajrzeć :) Niektórzy uważają, że znajomi z sieci, to tylko wirtualni znajomi, a to nieprawda ... jednak można to przenieść do reala i nawiązać fajną, wartościową przyjaźń!
    Czyli, Żona jest odrobinę zazdrosna, o blogowiczki? :)) Ale, to taka zdrowa, słodka i niegroźna zazdrość :))
    U nas też wczoraj przez cały dzień grzało słońce, a po południu zrobiła się istna masakra, także nigdzie nie poszłam i siedziałam w domu :/
    Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Cześć,Wojtek.

    Co tam u Ciebie słychać,bo jakoś zniknąłeś...

    Wiesz,jak tak czytam niektóre komentarze dotyczące Waszej podróży,to mam wrażenie,że kiedyś to jakaś wojna była czy co.Oczywiście zauważam to u ludzi młodszych.

    Nie znam Pana Przemka,ale parę razy natknąłem się na jego komentarze.To człowiek,który ciężko pracuje,jeśli się nie mylę.


    Pozdrawiam,Wojtku.KUBA

    OdpowiedzUsuń
  67. Tak-to był wyjątkowo upalny dzień,więc podziwiam obu panów :) Już tak jest,że oblewamy większość życiowych lekcji - smutne,ale prawdziwe. Twoja fotka na fejsie (ta z festiwalu) zmusiła mnie do kilku reflesji,ale ich za jakiś czas na meilu oczekuj. Pozdrawiam -jeszcze śpiąca. :)

    OdpowiedzUsuń
  68. to pewnie fajnie spędziliście czas;)
    pozdrawiam milutko

    OdpowiedzUsuń

Jak zostawisz czytelny ślad, to zawsze odpowiadam!
Jeśli podajesz stronę internetową to KONIECZNIE adres poprzedź http:// To wtedy po kliknięciu w link od razu otworzy się Twoja strona internetowa lub Twój blog.
Jeśli nie masz konta na GOOGLE to możesz dać komentarz jako ANONIMOWY. Lub też możesz podać Twoją stronę internetową i imię lub nick