No to po kolei(nie wszystko oczywiście) jak to teraz leciało.
Pojechaliśmy z żoną na wieś. Rybki ostatnio nie brały. Za częsta zmiana pogody, duchota itp.
Dużo zboża zostało na polu i gnije z powodu opadów. Trzeba będzie to zaorać.
Sąsiadka nasza na wsi niejaka Karolkowa ma staw.
Ustaliliśmy, że tam mogę sobie wędkować(jak ryby nie biorą na naszych łowiskach) ile chcę, ale polowa rybek należy do Niej:)
Nawet to mi się podoba. Złapałem 18 karasi i Jej dałem 9.
Nasze karasie są już wypatroszone i zamrożone.
Ja wędkuje a Jola czyta..........bomba atomowa nie oderwała by jej od książki!
Teraz czyta książki Pani Agaty Tuszyńskiej. To Joli znajoma.
Środowisko żydowskie, przedwojenna Warszawa itp............bardzo dużo fotografii.
Ja przejrzałem tylko fotografie, bo czasu nie miałem na czytanie. Poczytam na emeryturze..
Wieczorami spacer po okolicy...Proszę zobaczyć jaka wysoka jest kukurydza!
Były wypadki, ze dzieci tam ginęły.
Dobrze mieć takie miejsce na wsi. Ale ma to też wady.
Bo nigdzie indziej prawie się nie jeździ!
Kliknij na fotkę, żeby powiększyć
Zadzwonił do mnie niespodzianie Przemek, znajomy z bloga.
Będzie w Warszawie i czy możemy się spotkać. Oczywiście, że możemy a nawet powinniśmy. Moja żona odetchnęła z ulgą, że to nie następna blogerka tylko facet:)
I żeby nie było ściemy to Przemek porozmawiał z Jolą telefoniczne.
Oblecieliśmy 100licę w exspresowym tempie i w temperaturze plus 32 stopnie Celsjusza!
Dworzec Centralny, Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Uniwersytet Warszawski, Plac Zamkowy, Rynek Starego Miasta, Rynek Nowego Miasta i centrum Zoliborza czyli Plac Wilsona.
Pożegnaliśmy się w CH Arkadia.
Przemek to bardzo ciekawy człowiek z małej miejscowości. Interesuje się miedzy innymi polska muzyką, polskim filmem. Ma bardzo duży zasób wiadomości.
Czyli jak to się teraz określa jest to człowiek pozytywnie zakręcony. I niepalący.
Zapraszam na Jego blog: SUSZARNIA DLA NIECHCIANYCH RÓŻ
W Warszawie jest Festiwal Kultury Żydowskiej.
Po co ma to oglądać w TV jak mogę zobaczyć na własne oczy. W domu się jeszcze nasiedzę na starość. Jak dożyję:) Poza tym obiecałem wysłać fotki koleżance Ani z Izraela. Chodziliśmy razem do podstawówki. Naszą Ojczyznę opuściła w bardzo przykrych okolicznościach w 1968 roku. Po prostu była wyrzucona.
Byłem na ulicy Próżnej i Placu Grzybowskim gdzie jest Synagoga.
Przedwojenny zrujnowany dom Przy Próżnej był udekorowany zdjęciami obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, którzy tu mieszkali. Nawet zawieszono szyldy sklepików żydowskich. Ten świat dzielnicy żydowskiej już nie istnieje. Zginął bardzo tragicznie i jest nie do odtworzenia.
Ale powinno się odrestaurować co się da.
Mój dziadek dwa lata był nauczycielem w szkole żydowskiej na dzisiejszym Muranowie. Wtedy to się nazywała Dzielnica Północna...Mieszkali tam prawie wyłącznie Żydzi. Dziadek był gojem, czyli nie Żydem. I profesorem fizykiem optykiem.
I mama mi często opowiada to co dziadek opowiadał. A raz jak się tramwaje zepsuły to mama z ojcem przemierzyła tą dzielnice na piechotę.
I pamięta jak Żydzi wychodzili ze sklepików i zapraszali ich do środka:)
O Życiu Żydów też sporo wiedzieliśmy od naszej sąsiadki a mojej szkolnej koleżanki. Uli.
Też wyjechała z mamą do Izraela. Zostawili mojej mamie wszystkie meble bo wolno im zabrać tylko to co zmieści się w walizkach. Mama ma te meble do dziś.
Sfotografowałem młodych chłopców w jarmułkach. To co mnie uderzyło to to, że byli bardzo uprzejmi.
„Proszę pana niech pan fotografuję, dziękujemy co pan by jeszcze chciał?”
To teraz się wydaje takie niedzisiejsze............
Raczej się spodziewałem „spieprzaj dziadu”, albo coś podobnego.
Pochodziłem sobie, byłem na wystawie obrazów Gierymskiego, zobaczyłem Synagogę.
I wróciłem na Żoliborz..........Trochę może poczułem na Próżnej ducha dawnych czasów.
Niespodziewanie do Polski przyleciał z USA Andrzej Z. Ps. Andrzejek.
U nas na podwórku każdy miał pseudonim.
Andrzej to kolega z piaskownicy, podwórka i szkoły.
Mieszka od wielu lat w USA. Przedtem w Californii a teraz w Luizjanie.
Skończył trzy wyższe uczelnie. Warszawskie Konserwatorium, Uczelnię w Bordeaux we Francji i prestiżowy Stanford w Californii.
Jest muzykiem.
Ale pracuje jak manager dużego przedsiębiorstwa multimedialnego. I lata po całym świecie. Do Polski tym razem przyleciał odwiedzić mamę.
Był u nas w domu, ale jeszcze w w przyszły weekend się spotkamy.
Najważniejsze, ze skontaktował syna z programistą w USA i może synowi on zleci zdalną pracę. Sprawdzi go.
Jak kiedyś pisałem syn był laureatem kilku konkursów matematycznych i informatycznego.
Andrzej to bardzo porządny gość!
Prawy, mądry, dobry i fajny po prostu.
Biegałem do Jego mieszkania na TV na Robin Hooda, Wilhelma Tella, Bonanzę, Zorro i inne seriale.
Proszę krótki filmik jak Jędruś gra Jana Sebastiana Bacha!
Andrzej nagrywał różnych kompozytorów w stroju epoki.
Wraca do USA 7 września. Ja Jemu powiedziałem, że uciekł przed Tajfunem Ireną:)
U nas wieje jednak trochę mniej. Wiadomo w USA wszystko jest największe. Tajfuny też...
Pozdrawiam i do następnego wpisu!
Witaj Vojtku! Ktoś musi być pierwszy, więc tym razem będę to ja :)
OdpowiedzUsuńNo to miałeś mnóstwo atrakcji w miniony weekend, nie to co ja! Aż nie chce się wierzyć, że z Przemkiem obskoczyliście tyle miejsc w ciągu jednego dnia hehe i to w taki upał!!! To musiał być fajny dzień dla Was obojga!
Ciekawa ta historia o dziadku, uczącym w szkole żydowskiej. Lubię takie opowieści z pierwszej ręki, a nie przeczytane gdzieś w książkach.
Vojtku, sprawdź ten filmik o Andrzeju, bo próbowałam go otworzyć i nie działa.... może jest wszystko w porządku, tylko ja źle klikam?
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wtorku :)
Popatrzyłam na Twoje fotki z Tygodnia Kultury żydowskiej (nie mam dużej literki ż na klawiaturze)- niwiele pozostało po nich w Warszawie. Rok temu widziałam jak ładnie odnowiono ich dzielnicę w Krakowie. Podobnie jak Ty uwielbiam słuchać opowiadań o tym narodzie, ich kulturze, zwyczajach... i tylko diabli człowieka biorą jak słyszy, że za komuny zostali wyrzuceni z Polski.
OdpowiedzUsuńWrażeń opisujesz sporo... ustosunkuję się tylko do tego zgnitego zboża. W Wielkopolsce gdzie obecnie przebywam raczej zbyt mało spadło deszczu - dla tutejszych terenów to było lato suche. Jak czytam na blogach, że wszędzie mokro, zastanawiam się dlaczego deszcz omijał tutejsze tereny.
A żona niech nadal czyta, ja jestem typowym molem książkowym... staram się jak najmniej chodzić do biblioteki, bo inaczej wszystko w domu leży a ja nad książkami od rana do wieczora.
pozmieniało się u Ciebie, normalnie aż nie mogę uwierzyć iż widzę Was na jednym zdjęciu z Przemkiem, pozdrawiam ;-) Otylia
OdpowiedzUsuńMasz rację, że żyjesz pełnią życia. Bogate życie towarzyskie to mi się podoba. Ale przy Twoim charakterze zajęć i na emeryturze ci nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńWitaj Wojtku. Wakacje już się kończą niestety. Trzeba wejść w rytm pracy. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mojego bloga.
OdpowiedzUsuńDużo tych informacji na raz i na pewno trudno ogarnąć wszystkie.Przeczytałam z przyjemnością.Na polecanego bloga z chęcią wskoczę.Co do dzisiejszych czasów to się wystarczająco na fejsie wypowiedziałam.Cieszy mnie,że jednak jeszcze jest pielęgnowana kultura żydowska.I to zupełnie inaczej wygląda niż w moich stronach,gdzie niestety króluje antysemityzm.Wiem,że jest pewien zespół żydowski.Nawet słuchałam ich piosenek i wpadają w ucho.Tyle,że na co dzień wygląda to zupełnie inaczej.Twojego kolegę kojarzę,bo kiedyś wysłałeś mi ten właśnie filmik.A ja się jeszcze lenię przez miesiąc choć już teraz w sposób bardzo kulturalny.We wrześniu odbędzie się promocja Almanachu mojej grupy literackiej.O tym jeszcze będzie u mnie głośno na blogu. :) Poza tym w niedzielę w kościele jest koncert muzyki klasycznej. Coroczne Zamkowe Spotkania z Muzyką.Idę już po raz czwarty i jestem b.ciekawa,co będą grać w tym roku.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj Vojtku! :)
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta Twoje wpisy. :)
Przeczytałam jedną książkę pani Tuszyńskiej, tę samą, którą na Twoja żona, tylko okładka była inna. :) Pani Tuszyńska bardzo ciekawie pisze.
Też zajrzałam na ten festiwal, tylko później niż Ty. :)
Pozdrawiam!
Wojtek.
OdpowiedzUsuńJa po prostu kulturę żydowską uwielbiam.Lubię ich muzykę,bo nawet kiedy jest smutna,przebija się odrobina wesołości.
Widziałem tutaj książkę z napisem SINGER.Znam chyba wszystkie dzieła tego literata.Trochę pozapominałem,ale obraz,jako całość tli się w mojej głowie.Na przykład ulica Krochmalna...I GIMPEL GŁUPEK,a także biedna Sosa,czyli po polsku,Zosia.
Fajnie to,Wojtku,opisujesz.Masz taki styl,którego powtórzyć nie sposób.
To pochwały,ale za to okno,to...:-))))))))NO!!!KUBA Z POZDROWIENIAMI.
Vojtuś, Ty nawet na emeryturze nie zdążysz usiąść, by posiedzieć spokojnie... Wszędzie Ciebie pełno... I tak trzymaj!!! :)))
OdpowiedzUsuńTakie ulubione miejsca bywają zaborcze... jednak dobrze je mieć ;-) Ja lubię bywać w tych samych miejscach, ale niektórzy to niespokojne duchy żądne zmian i wydaje mi się, że Ty, Vojtku, do takich należysz ;-)
OdpowiedzUsuńKukurydza robi wrażenie ;-)
Kultura żydowska jest mi bliska, żal że tak okaleczona, ale cieszy, że pielęgnuje się to, co ocalało.
Pozdrawiam ;-)
Wspaniały fotoreportaż! Tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńHihihi! dobrze, że już patroszysz, zanim zamrozisz.
Fajniutka ta Twoja fotka w kukurydzy. Wyglądasz jak wesoły krasnoludek. (śmiech).
Bardzo lubię kulturę żydowską. Zawsze, od dziecka. W sąsiedztwie miałam kilka rodzin żydowskim. Lubiłam tych ludzi bardzo.
Pozdrawiam cieplutko! Halszka
Witam Vojtku! No popatrz, jak długo my już się znamy :) Ten link do filmiku, gdzie Andrzej gra na organach, o ile pamiętasz przesłałeś mi jakiś rok temu, bym sobie obejrzała :)) Mimo to, z wielką przyjemnością obejrzałam go ponownie, bo te kostiumy, makijaż i sama gra, robi wielkie wrażenie.
OdpowiedzUsuńU nas dziś było zimno, ale na powrót lata nie ma co liczyć, więc po woli trzeba się przygotowywać do jesieni.
Pozdrawiam i życzę przyjemnej, porannej przejażdżki metrem :)
Oj,zdecydowanie chłodniej. Znowu udaję się do Kielc.Wczoraj dzwoniła do mnie była już wychowawczyni z lo i stwierdziła,że ma do mnie pilną sprawę,więc dzisiaj będzie na pewno bardzo wspomnieniowo :) Po prostu robię to,co lubię :) Pozdrawiam o chłodnym poranku. :)
OdpowiedzUsuńNo tak, wakacje się skończyły, lato było jakieś szare, czas wracać do codzienności.:))
OdpowiedzUsuńA w tej kukurydzy to super wyglądasz, musisz odwiedzić Kurozwęki, tam jedną z atrakcji turystycznych jest labirynt wytyczony w kukurydzy, oj można się tam zgubić, a błądzą prawie wszyscy.
Pozdrawiamy.
Dużo osób narzeka teraz na zbiory. Nic dziwnego przy takiej aurze, jaka teraz mieliśmy. U nas ziemniaki już wykopują i skarżą się, że kartofla gnije. W sumie ja już przygotowana do zimy. Zostało tylko zrobić przetwory z czarnego bzu i zakupić kartofli na zimę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńObok mojej działki ( u sąsiadów) też rośnie kukurydza i też taka wielgachna.Robi to wrażenie:)
OdpowiedzUsuńŻonie się nie dziwię bo jak mi wpadnie w ręce jakaś ciekawa książka to też ciężko mi się z nią rozstać:)
Hurghada
Już parę miesięcy temu miałam okazję podziwiać muzykę Andrzeja i jego samego. Pięknie gra. Aż mu zazdroszczę tych 3 tys. km. Uwielbiam takie długie trasy autem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko oraz życzę miłego spotkania z Artystą Andrzejem! Halszka
Witam Wojtusia! Niby urlop, ale nie mam czasu na komputer!!
OdpowiedzUsuń.
Ogólnie to dziękuję za to, że oprowadziłeś mnie po Twoim rodzinnym mieście!!!! Chętnie bym odwiedził Festiwal Kultury Żydowskiej, bo ciekawią mnie takie sprawy, ale nie wszystko można zrobić w jeden dzień!
.
Twój kolega Andrzejek to ciekawy człowiek!! Pozdrawiam Wojtka
Witaj Vojtku. To wszystko jak zwykle bardzo ciekawe co opisujesz. Tylko tak jakoś inaczej się czuję, kiedy czytam to teraz, w porównaniu kiedy czytałam Twoje wpisy wcześniej, nie mając Cię jeszcze w gronie znajomych na FB. Wtedy czekałam na każdy kolejny wpis i był on taką tajemnicą dla mnie, z której nawet robiłam pewnego rodzaju rytuał:) siadałam wygodnie w fotelu, zaparzałam kawę i oddawałam się lekturze Twojego bloga, jak długo oczekiwanej książki. Teraz, kiedy "śledząc" Twoje wpisy i zdjęcia na fb, otwieram bloog tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że wszystko to w skróconej formie ale jednak już czytałam, to pryska gdzieś ta magia blooga.. Musiałam to napisać:)Mimo wszystko cieszę się, że nadal nie poprzestajesz na krótkich fejsbukowych urywkach i pozwalasz nam wgłębiać się w tajniki Twojej codzienności.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście pozdrów Żonę, bo tak jak ona ja też uwielbiam zarówno książki jak i te o tematyce żydowskiej. Jeśli nie czytała polecam Romę Ligocką "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku". Trzymajcie się ciepło. Renia.
Bardzo ciekawe o dzielnicy zydowskiej. Trzeba te historie odtworzyc. Jak bede w Warszawie to tam wpadne .
OdpowiedzUsuńZoska
Jak zawsze sporo informacji::))Zboża też widziałam jadąc przez całą Polskę ,jakie są zgniłe kłosy...Tyle deszczu w tym roku .Nie dziwota że teraz tak jest.No w tej kukurydzy moglibyśmy się poganiać co? hahahha.Bawiłam się z rodzeństwem w takich chaszczach ...w chowanego::)) Rybkę bym sobie taką ze stawu zjadła::))Żonka fajnie wypoczywa::)) Gość też miły i ważne że Ty wszystko ogarnąłeś czasowo...Pozdrawiam toruńsko i piernikowo::))))Danka
OdpowiedzUsuńWojtku, jaki tytuł ma ta książka A. Tuszyńskiej?
OdpowiedzUsuńZ bielańskim pozdrowieniem,
Marcin
Witaj Wojtku,
OdpowiedzUsuńdzis ostatni dzien sierpnia, wszyscy blogerzy na swiecie obchodzą DZIEN BLOGA. Jestem staly czytelnik Twojego Bloga.
Žyczę wielu wpisow i satysfakcji z samego pisania oraz dyskusji z komentatorami :)
Twoj styl pisania Bloga mnie bardzo podoba się.
Lubię kultura žydowską. Kiedy bylem jeszcze dzieckiem przyjaznilem z chlopcem pochodzenia žydowskiego. Przesz wojna Kowno byl nazywane malym Paryžem. Bylo dužo sklepow w rękach wlascicieli žydowskich.
Serdecznie pozdrawiam Rimas z Litwy.
Witam serdecznie. I takie powinno być życie - przeplatane wyjazdami, odwiedzinami, słuchaniem koncertów, zajmowaniem się swoim hobby, czyli łowieniem rybek, a także pracą. Ale przecież teraz były wakacje...
OdpowiedzUsuńVojtku:) ja też dziękuję za tak długi komentarz:) ja tak po prostu napisałam co mi na duszy leżało, ale to nie znaczy, że jest to coś złego, że drugi raz wgłębiam się w coś co już raz przeczytałam. Może akurat to wynika z mojej uczuciowości o której pisałeś, bo chyba faktycznie to moja taka natura. Czy łatwo czy trudno się z tym żyje? To zależy. Wszystko jest po coś w życiu.. A co do spotkania, to obawiam się, że chyba będziemy musieli to odłożyć na długie potem, bo za niecały miesiąc mam termin porodu, więc sam rozumiesz. Całe moje życie się zmieni, i mam nadzieję, że będą to tylko zmiany na lepsze:) ale o tym, na pewno nie omieszkam napisać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Renia.
filmik u mnie działał, jest super!
OdpowiedzUsuńświetne fotki
kiedyś jak wędkowałam też oddawałam połowę rybek kumplowi/właścicielowi stawu
pozdrawiam milutko
Witaj Vojtek!
OdpowiedzUsuńNiedługo koniec lata,
Srata tata tata...
Ależ sie brachu natrudził,
Przynajmniej nie będę się nudził.
Bo u Cibie rzadko, a dobrze...
Jak niegdyś w Kobrze.
To sporo pozwiedzałeś,wysokość tej kukurydzy jest przerażająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam! Fajny wpis i anegdoty, które czyta się tak "prawdziwie". A kukurydza chyba modyfikowana, przeogromna:) Pozdrawiam z Warmii
OdpowiedzUsuńCześć, Wojtku.
OdpowiedzUsuńCipkomatów wcale sobie nie wymyśliłem.Najpierw zrobili to artyści,a teraz istnieją normalnie.
Świat jest zakłamany i kropka.Wiemy o tym wszyscy,ale staramy się uciec od prawdy.
Niedawno Lech Wałęsa powiedział ,że właśnie o takiej Europie marzył.Mądry facet,co?
Rybki są świetne i tyle.Dobrze,że chociaż,w jakimś sensie,one są.
Pozdrawiam.KUBA
Witaj Vojtku!
OdpowiedzUsuńTo tak chyba trochę niesprawiedliwie, dzielić się złowionymi rybkami pół, na pół z właścicielką stawu? A co by było gdybyś złowił 3 rybki? :)
Ja tam ze wszystkich ryb najbardziej lubię filety... kupione w sklepie :))
Pozdrawiam w dniu rozpoczęcia roku szkolnego :) Niestety mnie to już nie dotyczy :)
Mnie tez początek roku nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńA pamiętam jak rodzice jeszcze na wakacjach w Kwidzynie u dziadków kupowali nam rożne rzeczy do szkoły.
A było co kupować, bo nas dzieci było czworo. I zawsze mieliśmy trochę inne przybory niż kupione w Warszawie:)
Syn wczoraj poszedł do szkoły do 2 klasy liceum. A potem na jakiś koncert i wrócił bardzo późno.
Po południu będzie weekend.
I juz się z czego jest cieszyć:)
No to się ciesze i Ciebie pozdrawiam Grazyno
Niedługo zetną kukurydzę i będzie koniec słit foci w kukurydzy.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie:) Ileż to wrażeń na koniec wakacji:))) Ciekawie i aktywnie. Bardzo lubię czytać Twoje wpisy. Kultura żydowska także bardzo mnie fascynuje. Pamietam, że kiedyś pisałeś o znajomej, która musiała wyjechać z Polski... Przykre to..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)))
Witaj Vojtku.
OdpowiedzUsuńPo dłuższej nieobecności, pojawiam się tu... Bardzo ciekawy wpis. Wieloczłonowy. Pozwól, że nie do wszystkiego dziś się odniosę . Powrócę tutaj ponownie i dalej skomentuję . Muszę dziś odwiedzić jeszcze kilka blogów i uzupełnić zaległości spowodowane letnimi wyjazdami.
Obraz zboża - opłakany.
Odbieram to zdjęcie w kategorii symbolu... Nie chcę jednak niczego złego wykrakać.
Lato było rzeczywiście często deszczowe...
Jak smakowały te rybki przez Ciebie złowione?
Tak jak Twoja Małżonka uwielbiam czytać książki...Dzień bez ksi.ązki jest dla mnie straconym dniem ... Kończę już i wybywam do innych, zycząc Tobie i p. Joli wszystkiego najlepszego - Krystyna
Znakomicie Ci w tej kukurydzy!
OdpowiedzUsuńA te karaski - super!
Świetna fotka w lusterku samochodowym. Też takie robiłam.
Pozdrawiam serdecznie:))
Witaj Vojtku,
OdpowiedzUsuńfajnie, że mieliście okazję spotkać się z Przemkiem. Dziś tylko tak krótko napiszę. Pozdrawiam ciepło sobotnio i do napisania
Basia - zmęczona
No to gratulacje... gratuluję Ci zdolnego, inteligentnego Syna! Należeć do MENSY - to jest zaszczyt!
OdpowiedzUsuńA Ty się nie dziw Synowi, geniusze zazwyczaj są skromni.
Pozdrawiam niedzielnie! Halszka
Witam Cię bardzo mile i serdecznie cóż powiedzieć weekend bardzo aktywny co zobaczyłeś co zwiedziłeś to Twoje i nikt Ci tego nie odbierze. Super zdjęcia a jeśli chodzi o kukurydzę....faktycznie niesamowicie wysoka. Miłej niedzieli życzę trzymaj się ciepło i wszystkiego dobrego pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńhttp://zawszelkacene.blog.interia.pl/
Witam! Zastanawiam się, gdzie podział się ostatni tydzień? Te kilka dni minęło tak szybko, że nie wiadomo kiedy!! Pamiętam jak by to było wczoraj, gdy spotkaliśmy się przy kasie nr. 1 i później chodziliśmy po mieście. Od tego czasu minął tydzień. Ja jutro do pracy muszę rano jechać! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo proszę, Ty mi tu o chłodnej W-wie a u Was gorąco w rodzinie! Dostać się do MENSY to wielkie wyróżnienie. Trzeba mieć bardzo wysoki iloraz inteligencji. Nigdy nie wiadomo, w którym momencie geniusz się ujawni.
OdpowiedzUsuńGratuluję synowi i Wam, bo to także wyróżnienie dla rodziny. Jestem pełna uznania dla skromności syna, a Tobie się nie dziwię, że chcesz się tą radością z nami podzielić. I bardzo dobrze, cieszyć się wspólnie jest fajnie, dlatego ja cieszę się razem z Tobą.
W nagrodę zapraszam Cię na niezwykłą wystawę.
Pozdrawiam serdecznie:))
moj ojciec tez byl zapalonym wedkarzem i jak wracal z niczym to zawsze mowil , ze albo za zimno albo za duzy wiatr, albo za goraco i dlatego nie braly ;) ;), patrzac na komentarze to nie tylko panie pisza :).Bylam w getto czy w getcie ;)w czechach gdzie do tej pory mieszkaja zydzi niesamowite robi to wzazenie,smutne to niestety ale odnosze wrazenie ze coraz wiecej ludzi ma siano w glowie,nie musisz mnie informowac o nowych wpisach ,wciagnelam cie juz na czarna liste ;) ;) tylko czasu nie mam na czytanie
OdpowiedzUsuńWitaj Vojtku!
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością poczytałam i pooglądałam Twoje letnie "rozmaitości", bogactwem zdarzeń na blogu spisane i pokazane.
Wreszcie wróciłam pod Tatry, żegnając na chwilę Kaszuby kochane i Trójmiasto.
Pozdrawiam cieplutko letnim wrześniowym porankiem. :-)))
no Wojtek wesoły ten koniec wakacji i obfitujący w liczne spotkania
OdpowiedzUsuńZdjęcie w kukurydzy prawie jak moje, tez się bawiliśmy w ciuciubabkę :-_
Witam warsawmana!!! Nie Vojtku, już nie zaglądam na ten stary blog. Ostatnio służy mi jako przechowalnia, kiedy znajdę w necie jakiś obrazek, który kiedyś być może wykorzystam, a nie chcę go zgubić, tam go zapisuję :))) Odkryłeś moje podchody :))) Tego osiołka, który tam jest, też wykorzystam, bo fajny i śmieszny :)
OdpowiedzUsuńA na moim blogu, już możesz sprawdzić jak puszczam m.in. do Ciebie oczko hehe.
Dziś byłam w Bydgoszczy u ortopedy, sprawdzić, jak działa moje kolano.... a działa już od roku znakomicie :)
Pozdrawiam i życzę przyjemnego wtorku :)
Grazyno!
OdpowiedzUsuńJa sobie polatałem po swoim starym blogu i natknąłem się na Twój link. Dlatego tam wpadłem. Szukałem fajnych osób z którymi miałem kiedyś kontakt.
Dobrze, że dobrze jest z tym kolanem:)
U mnie tez dobrze. Na wieś pojadę z zoną w przyszły weekend. W tygodniu jeszcze ma wpaść Andrzej przed odlotem do USA.
Był teraz ze swoją mamą pozwiedzać Kraków.
Kiedyś pisałem, że syn był na testach na Politechnice Warszawskie do MENSY.
Kilka dni temu przyszła wiadomość, że się zakwalifikował i może zostać członkiem tej międzynarodowej organizacji.
No i się cieszę. Tylko,żeby synowi woda sodowa do głowy nie uderzyła!
Pozdrawiam po ciemku
Vojtek
nie ukrywam radości z Twojego wpisu u mnie. Ja z MENS,ą moich dzieci nie eksperymentowałam, ale najmłodsze zastartowało na UJ na informatykę. Będzie się działo, bo to wybór wtórny. Bardziej to ja się ekscytuję, jakbym miała przed sobą drugą młodość. Chyba po nocach będę studiowała notatki, aby równać krok. W Krakowie też mamy festiwal kultury żydowskiej i dzielnica bardziej się zachowała i odzyskała wielu dawnych właścicieli, co nie zawsze wychodzi jej na dobre, bo oni idą z duchem czasu i budują współczesne kamienice. Z drugiej strony może to lepiej, że w ten sposób głębokie rany wolniutko się zabliźniają?
OdpowiedzUsuń,,Pytanie: co robić, by nie tracić czasu? Odpowiedź: doświadczać go w całej jego rozciągłości."
OdpowiedzUsuń/Albert Camus — Dżuma/
Ty nie tracisz czasu, Vojtuś. :)
Witaj Vojtku! Dzięki, za dwa komentarze :)
OdpowiedzUsuńGratuluję tak mądrego i uzdolnionego Syna!!! Na pewno będzie jednym z młodszych uczestników Mensy?! To zaszczyt uczestniczyć w tej organizacji :) Mój test na inteligencję, prawdopodobnie wypadłby poniżej średniej hehe.
Masz rację pisząc u mnie, o tych różnicach między Polską, a Niemcami. To pytania bez odpowiedzi, które trudno wyjaśnić.
Jutro idę na kolejne spotkanie "12 wspaniałych" :) Ciekawe, czy będziemy o czymś dyskutować, czy tylko kawkę popijać :)
Pozdrawiam, również po ciemku :) i życzę udanego dnia!
Witam nocą... To mój ostatni wpis. Przez ostatnie dwie godziny oglądałam filmiki z serii - "Co ludzie powiedzą...."
OdpowiedzUsuńA teraz załapałam się u ciebie na wspaniały koncert. P. Andrzej pięknie gra.... W ubiegłym roku też Go przedstawiałeś.... Pamiętam Twoje zdjęcie z Małżonką podczas festiwalu organowego....
W Warszawie zawsze można załapać się na dobre koncerty i wszelkiego rodzaju występy...
Interesuje mnie kultura żydowska. Widzę, że TwaMałżonka trzyma
w dłoniach książkę o Singerze....
Zajrzę tu jeszcze... Dobranoc - Krystyna
Vojtku.... przepraszam za usterki... zawsze coś wyskoczy - literówkilbo a zamiast dużej litery - mała... K.
OdpowiedzUsuńHej Vojtku! No proszę, i któż by pomyślał, że o tak wczesnej porze, budzi się w Tobie poeta :) Wierszyk pierwsza klasa hehe. Vojtku, nie bądź taki skromny, w końcu syn po kimś odziedziczył tę inteligencję, więc na pewno byłbyś wysoko :)
OdpowiedzUsuńMoje dzisiejsze, grupowe spotkanie, zleciało bardzo szybko... głównie na plotkowaniu :)) Ale dzięki temu, że tam byłam zapisałam się na małą wycieczkę do Świecia na doroczne "Święto pieczonego ziemniaka" :) Powinno być ciekawie.
Życzę miłego spania i przyjemnego wstawania :)
A ja w Polsce zawsze odwiedzałam Dessę, aby pooglądać antyki i coś sobie wybrać. Też lubię taki styl, ale Shabby Chic, to dla mnie ciągle dziwadło, które jeszcze nie bardzo do mnie przemawia. Potrzebuję czasu.
OdpowiedzUsuńPosłuchałam sobie jeszcze przy okazji Jędrusia van Beethoven`a... i znikam!
Pozdrawiam serdecznie oraz miłego dnia życzę! Halszka
Ochocho ile u Ciebie sie jak zwykle dzieje!
OdpowiedzUsuńMieszkam teraz na wsi to doceniam jej uroki pełną geba jak się to mówi. Zboże u nas na szczęście wykoszone, ale tez było kiepsko...
W moim rodzinnym miasteczku żydzi przyjezdzali co roku na grób Cadyka Elimelecha, bardzo ważny dla nich gość. Lubiłam przechadzac się w te dni po mieście i przyglądać tej jakże innej kulturze (bo to byli głównie hasydzi).
pozdrawiam serdecznie
Piękne zdjęcia i ciekawy przekaz. Pozdrawim Ciebie jak najmocniej -
OdpowiedzUsuńKropelka Deszczu...
Hej Vojtku! Jedziesz na targi kosmetyczne? A wiesz co, dziś byłam w drogerii, kupić farbę na moją siwiznę :) i podsłuchałam rozmowę ekspedientki, która mówiła, że też jedzie na te targi :) Jej, całą podróż funduje firma, z której bierze kosmetyki do sklepu.
OdpowiedzUsuńEh, coś czuję, że się napatrzysz na piękne modelki w perfekcyjnie zrobionym makijażu :) Nigdy nie byłam na takich targach!
Ja, w tę niedzielę jadę na to kartoflowe święto. Oby tylko była pogoda.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
Eeee... koleżanka bloggerka Poziomka z NY z Bruklinu, powiedziała, że Irenka nie była taka straszna ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż , ja mimo, że nigdzie nie byłam w te wakacje też nie narzekam :D
Ps.
Jak syn po obozie żeglarskim, zadowolony ?...
Vojtku...
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz na tych fotkach u góry. Miło zobaczyć sympatycznego znajomego...
Wzbudzasz zaufanie.
A co zrobiłeś z tymi krasiami? Zupa rybna z nich jest smaczna na słodko - kwaśno ze śmietaną i na wywarze z jarzyn...
Dobranoc - Krystyna