niedziela, 31 marca 2013

Spotkanie Integracyjne


Tydzień temu byłem na spotkaniu integracyjnym naszej firmy. Długo się zastanawiałem czy iść. Bo raczej rozrywkowego biesiadowania przy stole w wolnym czasie za bardzo nie lubię.
      Ale pomogła mi w decyzji pogoda. Zimowa pogoda. Bo planowałem wcześniej w tym roku powędkować i częściej na rybki na wieś jeździć.
 W sumie było fajnie, ale nie wystrzałowego. Po prostu siedzi się i rozmawia. Tak jak na przykład na spotkaniach klasowych.
Spotkanie firmowe było w restauracji BIERHALLE  w CH Arkadia w Warszawie. Nawet nie wiedziałem, że tam na górze taka wielka sala jest!


KLIKAJ NA FOTKI, ŻEBY POWIĘKSZYĆ
W drodze.............

Restauracja Bierhalle w CH Arkadia


Najpierw byliśmy na parterze a potem się przenieśliśmy do wielkiej sali na pierwszym piętrze. Na stole wielki zbiornik z piwewm i każdy nalewał ile chciał.


A to już na piętrze. Było tak gwarno, że nawet siebie na wzajem nie słyszeliśmy :)  A to Rafał mózg 
tego spotkania. Motocyklista i wędkarz.


Towarzystwo zadowolone. To najważniejsze!
 


A tą porcję golonki GIGANT to zjadło parę osób :)   W tym i ja. Bo jedna nie dała rady:) 


Litrowy kufel piwa za jedynae20 zł.


Dookoła na górnej sali taka wystawa..........kufle i inne sprzęty związane z warzeniem i piciem piwa


Można było sobie też oglądac mecz Polska-Ukraina na Stadionie Narodowym w Warszawie. Ale to tylko psuło nam humor 



W sumie modne się zrobiło życie knajpiano-restauracyjne(że się tak wyrażę)
      Spotkania zakładowe, klasowe, Komunie, chrzty, osiemnastki, stypy itp.
Dlatego porobiło się bardzo dużo knajp i knapeczek i korzystają z tego trędu. Ciekawe jak długo to się utrzyma. Nie tak dawno było sporo sklepów z winami. Ale większość się nie utrzymała. Nie ma tradycji takiego picia wina jak na przykład w krajach śródziemnomorskich.


Na wędkowanie muszę niestety poczekać. Piszę ten post w pierwszy dzień Wielkanocy i pada w Warszawie gęsty śnieg!
Długo żyję ale czegoś takiego nie pamiętam! Fotka z Żoliborza z pierwszego dnia Wielkanocy!



A ta fotka zrobiona około 20-tej i śnieg nadal sypie.... 

Kończę i życzę prawdziwych, wiosennych świąt Wielkanocy!!! :)
Vojtek myślący jednak już o urlopie(a myślenie ma kolosalną przyszłość)

poniedziałek, 18 marca 2013

Beauty Forum Warszawa 2013


10 marca byłem z żoną na targach Kosmetycznych BEAUTY FORUM 2013. Jesteśmy co roku na tych targach jak też na innych bardziej specjalistycznych. Na przykład NAIlPRO, czyli targi dotyczące głównie kosmetyce paznokci dłoni i stóp.
      Żona pracuje w branży kosmetycznej na własny rachunek i dobrze sobie radzi. Ja zajmuję się reklamą i marketingiem i tez robię to z przyjemnością. Jak się razem działa to przynosi to dużo lepsze efekty. 
      Na takich targach można się zaopatrywać w materiały do wykonywania zawodu, bo są duże promocje, kończyć rózne kursy, obserwować rózne zabiegi n nawiązywać kontakty itp.

To właśnie te Targi i moja żona.


      Na Targach głównie robię za tragarza, fotografa, obserwatora amatora :). Ale jestem tu z przyjemnością, bo jest kolorowo, wesoło, elegancko, pięknie i pachnąco.
Coraz więcej też mężczyzn korzysta z usług kosmetycznych, więc rynek się trochę poszerza.
Co widac na poniższych fotkach
KLIKNIJ NA FOTKI CELEM POWIĘKSZENIA


Na każdych targach są rózne konkursy z nagrodami. na przykład konkursy na najlepszy makijaż, manicure, pedicure.
Te panie to modelki, które brały udział w konkursie na najlepszy makijaż.


A tutaj jest konkurs na najładniejszy manicure


Tu jest pokaz róznych zabiegów na ciało. Jest kamerka , więc można to dokładniej obserwować na monitorze.


Te urządzenia do upiększania i uzdrawiania są droższe od autek średniej klasy. Piękno kosztuje ! :)


Czarne rzęsy na długo!!!!!!!!!!!! Dla pań oczywiście :)

Na każdych targach jest tradycja, że prezentowane są rózne wynalazki niekoniecznie związane z tematyką targów. 
      Tym razem była to pani co prezentowała bardzo fajne probóweczki(coś w tym rodzaju) które się wpijało na przykład w cytrynę i można było potem nalewac soku jak z dzbanka. Bardzo to mi się spodobało i to jest między innymi na krótkim filmiku, naktóry zapraszam:)



Super krótki film o Beauty Forum 2013


Wracając z Targów poszedłem do centrum Warszawy obejrzeć jak się pną do góry kolejne wieżowce.
Na tak zwanej ŚCIANIE ZACHODNIEJ. W wieżowcu na Złotej mamy pokazowo zamieszkać na ostatim piętrze z O. z miasta G. nad morzem B. Budowa się trochę opóźniła.
Ale nie szkodzi. Nam się nie śpieszy. Oczywiście parapetówa będzie!
A tak to teraz wygląda:

W ten piątek mamy zebranie integracyjne naszej załogi z pracy.
 Restauracja BEERHALLE :)
Już się boję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
THE END




sobota, 2 marca 2013

Dziki, swobodny i kochany

To jest opowiadanie przeniesione tu z drugiego bloga. Teraz wszystko będzie na jednym blogu. Wszystko jest prawdziwe, ale też wszystkiego nie da się napisać. Bo człowiek nie jest anonimowy.
W Warszawie pokazało się słonko nie widziane od ponad 10 dni.


Ta opowieść będzie o moim szkolnym koledze M.  Koledze, znajomym ze szkoły podstawowej na Żoliborzu.
Znałem też mamę M i pamiętam Jego ojca. Nasze matki też się znały, bo spotykały się na szkolnych wywiadówkach.
Marek był (jest?) bardzo przystojny, brunet o urodzie raczej południowej. Ostatnio nosił ksywkę Banderas. Bardzo łatwo się opalał i od razu na brązowo. Jak wracaliśmy razem kiedyś z nad Wisły z wędkowania to się spytała nas koleżanka: „Co ty M wróciłeś z Bułgarii?”  Dawniej  za komuny do Bułgarii nad ciepłe morze się jeździło a nie na Majorkę. W Bułgarii byłem i nad Morzem Czarnym i w górach Riła...ale „otem potem”
                   M był inteligentny, wygadany, ktoś inny by powiedział, że „wyszczekany”
Dość wcześnie objawił zainteresowanie chemią(ale nie w szkole) C2H5OH. Skłamał bym, że ja takich zainteresowań nie miałem. Za komuny to były głównie wina marki Wino. Owocowe białe słodkie. Taka oficjalna nazwa wyrobu. Bywały też bardzo słodkie. Po paru łykach „jechało się do Rygi” czyli po prostu puszczało pawia, lub haftowało. Jak kto woli...Polski język jest bogaty... Wina te miały gwarowe nazwy: Alpaga, Patykiem pisane, Śmaga, Bawarka, Wino z podpisem Gomułki, Mamrotka, Bełt, Sikacz

           W M zakochiwały się prawie wszystkie dziewczyny. Na prywatkach robionych w podstawówce u M, to dziewczyny chciały tańczyć tylko z M! Oczywiście alkoholu tam nie piliśmy tylko kompoty i inne wynalazki. Przygotowywała ja Pani E(świeć Panie nad Jej duszą), mama Banderasa
            M skończył podstawówkę powtarzając 8 klasę dwa razy. Ale nie  głupoty. Tylko z powodu ciekawego, wesołego życia i z powodu, że nigdy niczym się nie przejmował i karierę miał w nosie. Potem była wieczorówka. Słynne liceum na Żoliborzu wieczorowe zwane „Sorboną” Z powodu „wysokiego” poziomu. Kończył je każdy kto miał dobrą frekwencję.
Ale M akurat frekwencji dobrej nie miał. Prezencję tak!
           Potem liceum PAX w Krakowie. Załatwiła je mu mama.
Ale to też krótka historia...Tak, ze Banderas ma na dziś gruntowne wykształcenie podstawowe. Zresztą z elitarnej naszej budy!
Skończył tą szkołę i Prezydent Kaczyński( Świeć Panie nad jego duszą) i Jego brat Jarosław. Pamiętam Ich.
           Banderasowi zazdrościliśmy zawsze pięknych dziewczyn. I się zastanawialiśmy jak on to robił. Ale on nic nie robił i leciały na niego.
Tak z marszu po prostu.

Kiedyś spytałem M czy nie pojechał by ze mną do Niemiec. Jako tłumacz. Znał język niemiecki. Pracował tam jeszcze w NRD. I miał piękny Ausweiss ze swoim zdjęciem.  Hans Kloss niech się schowa!    Usłyszałem bardzo krótką odpowiedź: „Vojtek ja się boje tam wjeżdżać. Wiesz ile ja tam dzieci zrobiłem? Niemki same mi do łóżka właziły”

Jak Banderas się rozwiódł i się sam w domu nudził to ja mu zaproponowałem dać ogłoszenie matrymonialne. Jeszcze Internetu nie było. Oczywiście ja zapłaciłem i wysłałem ogłoszenie pocztą. Banderas akurat przy forsie nie był. A często mu się to zdarzało. Najczęściej
Dostał bardzo dużo listów.  I czytał je na głos. Padło na panią G z Tomaszowa Mazowieckiego.
M zadzwonił do niej. Przy mnie...I tłumaczy jak dziecku: „G,  ty sobie ze mną rady nie dasz. Jestem alkoholikiem! „
Czyli mówił jej prawdę, nie oszukiwał.
                    Dlatego drogie czytelniczki nie nazywajcie Go oszustem matrymonialnym! M też nie okradał nigdy swoich partnerek. Same dawały mu pieniądze. Pożyczał czasami i oczywiście nigdy nie oddawał. W końcu po co się pieniądze pożycza.?
                        Na prośbę Banderasa ubrałem się elegancko dość i pojechałem na dworzec autobusowy po G.
Powiedział Jej, że ja po nią przyjadę. Dlaczego nie spytała się, że sam nie przyjeżdża?
Dlaczego wyraziła chęć spotkania się , od razu w domu nieznajomego mężczyzny o którym nic nie wiedziała.?    Szczęka mi opadła ze zdziwienia do trampek!
                     Z PKS-u wychodzi dziewczyna około 30-tki. Typ wiejskiej elegantki. Skórzany biały żakiecik, taka sama skórzana spódniczka.
Wsiadamy do autobusu. Przecież taksówką nie będę ją wiózł do „narzeczonego”
Za swoje pieniądze!
Zajeżdżamy na Żoliborz, pukam do mieszkania Banderasa. Otwiera  M.
I nikt z Was nie zgadnie jakie były Jego pierwsze słowa na widok przepięknej G.
Nikt nie zgadnie!
A M mówi dokładnie to: „ G, pójdź z Vojtkiem na metę i kup pół litra wódki. Bo alkoholik nie może przestać nagle pić , bo może umrzeć na zawał."
               Myślałem, ze po takim „wejściu” oblubienica z ogłoszenia się oddali w pośpiechu. Ale nie!
M się tylko spytał czy ja mogę z nią pójść na metę.  Poszliśmy razem. Ale się nie odzywałem, bo miałem szczękę ze zdziwienia opadłą maksymalnie...
Wódki ja nie piłem. Przecież do pracy jechałem na drugi dzień. M się upił, piękna G została u Niego.
Ja zasnąć nie mogłem. Męczyły mnie pytania na tematy damsko-męskie. Co trzeba zrobić, żeby dziewczynę poderwać...
Bo M był właściwie przykładam jak dziewczynę stracić. A jednak leciały na Niego!
Do dzisiaj tego nie rozumiem. Nie wszystko można ogarnąć rozumem.
Druga dziewczyna z tego ogłoszenia to przyjechała z Malborka. Młoda 22 lata.........
Na drugi dzień Banderas się jej pyta czy się tak nie bałaś przyjeżdżać do obcego mężczyzny od razu do domu?
I też nikt z Was nie zgadnie jaka była odpowiedź. Ale to nikt.
A dziewczę odpowiedziało tak: „ja się nie bałam bo jestem członkiem ORMO u nas w pracy” i wyciąga legitymację ORMO.
O mały włos ze śmiechu nie miałem zejścia. A Banderas odpowiedział krótko: „po raz pierwszy spałem z członkiem ORMO”
A skrót ORMO to znaczy Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej.

A raz spotkaliśmy wspólną znajomą. Też M. Prowadziła intensywne życie......towarzyskie. Bardzo mi się podobała. To znaczy byliśmy ja Ona i Banderas.  Po zakupie pół litra wódki znaleźliśmy się u Banderasa w mieszkaniu. Miałem diabelski plan. I chamski w stosunku do kolegi. Myślę, że Banderas szybko się upiję a ja się przysiądę do Niej.
               Byłem elegancko ubrany, marynarka Armani, ogolony itp.. Po prostu się przyszykowałem. Banderas nieogolony, niechlujnie ubrany to myślałem,, ze szans nie ma.
Pijemy i Ona klei się do niego jak mucha do miodu.... i się skręca do Niego jak igła magnetyczna na północ w kompasie..
Wkurzyłem się strasznie i się upiłem. Budzę się w nocy, przecieram oczy i patrzę. Banderas siedzi w fotelu i chrapie a na nim Ona też chrapie............Rzuciłem w nich kapciem. Nawet się nie poruszyli!
Poszedłem trochę załamany do siebie.........do domu......
                 Rano mam telefon od Banderasa.
Vojtek zamykaj drzwi jak wychodzisz. Bo zostawiłeś otwarte...i sąsiedzi komentowali potem..

Żona Banderasa dzwoni do mnie czy jej męża nie widziałem. Bo go trzy dni w domu nie ma.
Ja odpowiedziałem, ze złego diabli nie wezmą. Radziliśmy czy zawiadomić milicję, czy może w szpitalach sprawdzić?   Ale zrezygnowaliśmy...pewnie się znajdzie.
Minęły równo dwa tygodnie i M wraca do domu. Opalony, uśmiechnięty i szczęśliwy!
               Ja się pytam gdzie byłeś? Jak było?  A on mi na to: „ Vojtek! Obliczyłem, ze przez te dwa tygodnie to byłem trzeźwy tylko trzy godziny!”
Okazało się, ze ktoś zaprosił Go na obóz sportowy. Dla działaczy sportowych. I tam po prostu przepijali pieniądze przekazywane na sport.. To zresztą w Polsce też jest sport :)

 Nie mogę tu wszystkiego opisać. Bo różni ludzie to czytają. W każdym razie Banderas wie, że ja to piszę. Na fotce ukryłem twarz, chociaż mi powiedział, żebym nie ukrywał. Ale ma dzieci. Dwie córki. Więc lepiej jak tak jest.

W zeszłym roku byłem na pogrzebie kolegi. Naszego wspólnego kolegi Kazika. Dałem o tym smutnym wydarzeniu wpis na blogu  www.warsawman.bloog.pl
Spotkałem i Banderasa...Ubrany jak artysta, długi skórzany płaszcz, długie włosy...Na płaszczu z tyłu piękny biały wilk namalowany...
Przyjechał stalowoszarym Mercedesem. Prowadziła kobieta.........Zapatrzona w Banderasa........
Ciekawe jak długo będzie miała tego Merca?
I jeszcze bardziej mnie ciekawi na co ona poleciała?

Na to pytanie to by chciało poznać odpowiedź z 98% mężczyzn.
Jak na razie Banderas jest z G. Tą z którą poszedłem na metę.........
Oczywiście w miedzy czasie były inne...
Ja się ożeniłem dość późno..........miałem czas i wpadałem do Banderasa. Tam zawsze się coś ciekawego działo! Gotowe scenariusze na filmy, powieści i opowiadania!


Banderas jest jedynakiem. Dość wcześnie umarł Mu ojciec
Mama kolegi była zapatrzona w syna jak w obraz Matki Boskiej Jasnogórskiej. Na wszystko mu pozwalała!  U kolegi to się wcześnie zaczęło w domu pić alkohol i palić papierosy. Bo u nas w domu to absolutnie było to nie do pomyślenie. W tamtym czasie M imponował nam, że nie liczy się zupełnie ze zdaniem matki.

                  Jego mama kochała go tak zwaną „małpią miłością” I była tego świadoma.
Powiedziała mi kiedyś na schodach jak do syna szła. Pamiętam to dokładnie: „ Vojtku, ja wiem, ze źle robię. Ale ja Marka tak kocham, że jak syn urwie mi głowę, to moja głowa będzie się toczyła po schodach i powtarzała: synu przebaczam Ci”
Ja byłem wychowywany bardziej surowiej i większość moich kolegów i koleżanek. Nawet kilka razy lanie od ojca dostałem Ale dobrze tego nie wspominam i sam syna nigdy nie uderzyłem. Żony też nie:)
                   Pani E nie żyje. Kilka lat przed śmiercią była w Domu Opieki...Zabrakło miejsca w jej własnym mieszkaniu..........
Byłem u Niej w domu opieki dwa razy. Raz z synem. Mamę Banderasa darzyłem wielkim szacunkiem i darzę nadal. Parę razy spałem u Niej jak mieszkała na Saskiej Kępie. Także dała mi w u użytkowanie działkę wraz z domkiem koło Legionowa.
                  To jak poznałem moją żonę to mieliśmy sobie gdzie jeździć. I co tydzień tam byliśmy.
Po śmierci  mamy Banderas sprzedał mieszkanie. Za kilkaset tysięcy. Córka M powiedziała mi, że ani grosza z tego nie dostała. A pieniążki wyparowały w ciągu kilku miesięcy...
                    Ciekawe czy jeszcze  ta działka wraz z dwoma domkami jeszcze jest?
Czy poszła „przelewem”, albo upłynnił ja M w dosłownym tego słowa znaczeniu?

          Do Banderasa mam jedną pretensję. Że nie powiedział mi o śmierci swojej mamy!
I Jego córki też mnie nie zawiadomiły. Dowiedziałem się o tym od naszego wspólnego znajomego.
To by było wszystko na ten temat. Chociaż wielu wydarzeń nie opisałem. Bo by rożne osoby mogły mieć bardzo różne kłopoty...

Vojtek na razie bez kłopotów