Braci R. A dokładniej Państwa R. Poznałem na początku pierwszej klasy liceum. Czyli w czasach komunistycznych i prehistorycznych. Rok 1968.
Nasza wychowawczyni w liceum zaproponowała by ktoś napisał o walce Polaków we wrześniu 1939 roku. Początek wybuchu Drugiej Wojny Światowej.
Zgłosiliśmy się my. Czyli Jurek, Romek i ja.
Jurek zaproponował, żebyśmy poszli do Niego, bo ma spore mieszkanie.
Poszliśmy.
Przedwojenna kamienica na Żoliborzu. Mieszkanie pięcia pokojowe ze służbówką dla gosposi. I gosposia zaraz nam obiad podała.
Rodzice Jurka to znani profesorowie matematycy.
Ludzie zamożni, ale nie żyjący na pokaz. Zakochani w swojej pracy. Wykładali na całym świecie. Właściciele nowiutkiego Mercedesa kupionego w Stuttgarcie . To był ropniak, czyli na ropę. Ropa wtedy kosztowała 2,20 zł a benzyna 6,50! Tak, ze ropa była prawie trzykrotnie tańsza od benzyny!
Tam w tej kamienicy i sąsiedniej mieszkali prawie wyłącznie tacy ludzie. Poznałem ich dzięki Jurkowi.
Jurek i jego brat Janek też byli bardzo zdolni, ale inni niż ich rodzice.
„Ale o tem potem”
Miało być o Rockefelerze z USA.
Jurek mnie się pyta. „pojedziesz ze mną na lotnisko Okęcie po Pana Rockefellera
Oczywiście Mercem Jego ojca mieliśmy jechać.
Jadę , oczywiście. Okazało się, ze ojciec Jurka profesor R. Utrzymywał stosunki z jednym z rodziny Rockefellerów. Ten Pan Rockefeller też był matematykiem i mieli wspólne zainteresowania.
Jedziemy sobie( wtedy prawko na auto robiło się od 16 roku życia) na Okęcie Mercem......
A tam szum i wozy rządowe. Nie wiedzieliśmy co jest? Jakiś policjant kazał nam dołączyć do szpaleru Merców. To dołączyliśmy. Następny po 100 metrach nas zatrzymał i wylegitymował. Się przestraszyliśmy. Czekaliśmy z godzinę.
Okazało się, ze tego dnia do Warszawy przyleciał z towarzyską wizytą towarzysz Żiwkow z bratniej socjalistycznej Bułgarii. Pierwszy sekretarz tego państwa.
Milicja myślała, że my jesteśmy w kawalkadzie rządowej. Bo rzadko kto miał wtedy prywatnego Merca i to nówkę .
Jak nas puścili to odczekaliśmy na Rockefellera.
Jest. Skromnie ubrany w szary płaszcz. Chyba skromniej od nas:)
Jurek do Niego po angielsku, przez cała drogę z Okęcia na Żoliborz rozmawiali po angielsku.
Ja nie wytrzymałem i się Jurka pytam „skąd znasz język angielski jak my się w szkole uczymy francuskiego?”
A Jurek mi odpowiada, ze nauczył się słuchając jak rodzice z gośćmi rozmawiają. Taki był zdolny. Poważnie. Ja tylko Rockefelerowi dłoń podałem i powiedziałem coś w narzeczu polsko-angielskiom. Aż wstyd przytoczyć:)
Tak, że mogę się pochwalić, ze rozmawiałem z Rockefellerem i ściskałem Mu dłoń.
A Merc państwa R. Wrócił sobie na ulicę gdzie stał bez żadnych alarmów i zabezpieczeń. Bo nawet jakby go ktoś ukradł to gdzie by sprzedał?
Jurek był laureatem olimpiad matematycznych. Bardzo zdolny, raczej leniwy i bardzo dobry kolega i nie szpaner!
Od czasu do czasu w naszej klasie był konkurs historyczny, albo podobny. Było pytanie i odpowiadało się. Były trzy rzędy ławek. Który rząd wygrał to w sobotę do szkoły nie szedł.
U nas w rzędzie odpowiadał tylko Jurek i zawsze wygrywaliśmy! :)
Raz Jurkowi chcieliśmy zrobić dowcip. Bo nas wkurzał, że nie było dla niego zadania nie do rozwiązania. Chodzi o matmę.
Postanowiliśmy, że zadanie sami wymyślimy. Taką bzdurę, żeby nie dało się rozwiązać.
Coś tam było o samolocie pędzącym z taką to a taką prędkością i gdzie i kiedy spadnie na ziemię. A do tego jeszcze deszcz padał.
I po lekcjach poprosiliśmy Jurka, żeby to zadanie nam rozwiązał bo to może być na klasówce.
A Jurek zabiera się za rozwiązywanie. Aha mówi, deszcz pada, to potrzebna mi tablica, żeby zobaczyć wilgotność powietrza itp...i coś tam pisze i wynik podaje..
A nam szczęki do trampek opadły......!
Czy on sobie z nas jaja robi czy rzeczywiście rozwiązał. I nikt z nas się potem nie przyznał, ze to był kawał:)
Klasówka z matmy wyglądała tak. Pani dyktowała 4 zadania a Jurek po 5 minutach oddawał wszystko z wynikami.
Siedziałem z nim w jednej ławce. I cholera ściągać nie mogłem bo zawsze miał inaczej rozwiązane niż wszyscy. Ale dobrze.
Mnie z matmy za dobrze nie szło.
Moja mam się martwiła. I po jakimś zebraniu w szkole spytała się ojca Jurka pana profesora czy mógłby mnie sprawdzić czy jestem debilem matematycznym czy coś innego. Żeby wydał diagnozę.
Profesor R zaprosił mnie do siebie dał mi tyle samo zadań co na klasówce ale czasu dwa razy tyle.
I sobie spokojnie powoli rozwiązałem wszystkie zadania dobrze. Pan profesor powiedział, że porozmawia z nauczycielką matmy, że ja umiem i pewnie w szkole to mam tremę jak piszę i jak przy tablicy odpowiadam. I powinienem mieć więcej czasu na rozwiązywanie zadań.
A mnie opowiedział o matematyku Gaussie. To był genialny matematyk.
Studenci mu robili kawały. Sprawy bardzo trudne rozwiązywał szybko i dobrze. A nad prostymi to się gubił!
Więc studenci od czasu do czasu zadawali mu bardzo proste pytania. I mieli Go z głowy:)
Opinia ojca Jurka przyniosła skutek od razu. Odpowiadałem z matmy po lekcjach i miałem bardzo dużo czasu! I tak matmę pchałem do przodu i do matury.
Braci R. I Ich rodziców bardzo dobrze wspominam. U Jurka dużo czasu przesiedziałem w domu a także nie raz nocowałem.
Z Panem profesorem i Jego drugim synem Jankiem byliśmy razem na wakacjach nad jeziorem na campingu. Też było super! Janek jest ode mnie młodszy o 8 lat. Wtedy to była bardzo duża różnica. Janek tez często bywał u nas w domu. Był w wieku mojej siostry Kasi. I byli w jednej klasie.
Spotykam teraz Jurka od czasu do czasu.
Dodam jeszcze , że Jurek był zapalonym turystą. Raz z moim ojcem był na spływie kajakowym na Mazurach rzeką Krutynią. I chodził na rajdy turystyczne z PTTK z naszego liceum. Ja też.
Ale jakoś się dziwnie skurczył:) Jest dziadkiem. Ma wnuczkę...........
A z Jankiem Jego bratem byłem dwa razy na Mazurach. A także nie raz na rybkach nad Bugiem i Narwią......
Janek był i jest zupełnie inny od Jurka swojego brata.
Ale o Janku opowiem innym razem.
Przy okazji chciałem bardzo podziękować państwu R. , oraz babci Jurka Pani P. wybitnej archeolog.
To ludzie bardzo dobrzy, wykształceni i ludzcy.
Coraz mniej takich.
Vojtek
Kliknij na fotki, żeby powiększyć!
Kliknij na fotki, żeby powiększyć!
Tutaj na Żoliborzu chodziłem z Jurkiem do liceum. Nr. 16
W tym domu na Żoliborzu mieszkali Państwo R. z synami też R.
I tu był Rockefeller.......
Przedwojenne żoliborskie spółdzielnie mieszkaniowe na Żoliborzu.
Tu nie mieszkała "klasa robotnicza"
Na pierwszym planie budynek gdzie mieszkali Państwo R. z synem też R. :):):)
anek R. po prawej stronie. Ja w środku, po lewej żona Janka Joanna. Fotki Jurka na razie znaleźć nie mogę. W późniejszych latach bardziej kolegowałem się z Jankiem R.
Na Mazurach nad jeziorem Dłużek:) Dzięki Jasiu za przepiękne wakacje!
I tu nowsza fotka. Ja z Jankiem w jego domu pod Warszawą. Zaprosił mnie i zawiadomił, że właśnie dom sprzedaje. Ma syna a żyje z dziewczyną z trojgiem dzieci! To się nazywa fantazja:):):)
Ale Janek to zawsze miał fantazję:) No i nas z synem poczęstowali obiadem:) Syn po prawej stronie na ostatniej fotce.
coz za opowiesc! niezle, ze Jurek nauczyl sie angielskiego w ten sposob :)
OdpowiedzUsuńTak. Tak się nauczył. Jurek tez miał fenomenalną pamięć.
UsuńAle oprócz tego był fajnym, dobrym kolegą. Spotykam Go od czasu do czasu, bo mieszka tu gdzie mieszkał. Jego mama pani profesor R. Nie tak dano zmarła.
Z Jankiem mamy się niedługo spotkać.
Pozdrawiam Binkę.
Witaj Wojtku, Słowo jeszcze do poprzedniego wpisu.
OdpowiedzUsuńZastanawiasz się w tamtych komentarzach dlaczego dopiero teraz tyle komentarzy na temat Twojego pobytu w Amsterdamie.Powiedz czy lawina schodzi gdy pierwszy płatek usiądzie nad urwiskiem czy dopiero gdy uzbiera się nawis snieżny???
Ja natomiast zastanawiam się dlaczego na kilka wzmianek o Twojej Żonie Ty nie zabrałeś głosu??? Może ten kto napisał że między Wami już się wypaliło ma rację!!!Mnie nic do tego ale pianie w zachwycie nad inną Kobietą pomijając swoją Żonę to trochę ( delikatnie mówiąc) dziwnie wygląda!Pozdrawiam
Zbyszku. Może i dziwnie wygląda. Ale napisałem jak napisałem.Napiszę więc jeszcze raz. Tak, taką O. z miasta G. nad morzem B. można spotkać tylko raz w życiu.
UsuńJeśli napiszesz w tej sprawie jeszcze raz to Ci tak samo odpowiem. A spraw małżeńskich nie będę tu wywlekał.
I nigdzie i nigdy o mojej żonie źle nie napisałem. I nie napiszę. Jak ktoś się cofnie na blogu do tyłu to są fotki mojej żony i dobrze o niej piszę i tego nie zmienię.
Są małżeństwa co żyją pięknie, zgodnie, ale obok siebie.
Tak to odbierają postronni.
A co jest w środku tego nikt nie wie.
Najważniejsze są pozory prawda???
Nie każdy wytrzymuje żyć na pokaz, żyć pozorami itp...
Tak, tak piszę ogólnie. Albowiem temat na pewno jest ciekawy.
I takie tematy są najczęściej treścią powieści, opowiadań i filmów.
Nie zabrał głosu bo dla Niego nie ma tematu a komenty nie dotyczące wpisu powinny być kasowane jak u innych blogujących!I ani Wojtek ani Otylia publicznie nie będą się tłumaczyć ze swojego życia prywatnego bo widocznie Zbigniewie szanują je i innych ludzi- sąsiad.
UsuńPrzez jakiś czas byłam niezła z matmy, ale robiłam czeskie błędy, trójkę pomyliłam z piątką, minus z plusem i mi same bzdury wychodziły. Pół klasówki zajmowało mi ich wyłapywanie ;)
OdpowiedzUsuńA potem w połowie liceum coś mi się z głową zrobiło, nie wiem czy hormony "żeńskie", czy po wypadku na rondzie Babka, kiedy na chwilę straciłam przytomność - przestałam w krótkim czasie rozumieć i bardzo bałam się matury. Zdałam, ale na studia zdawałam takie, żeby egzaminu z matmy nie było. ;)
Lavinko.
UsuńWiesz, ze ja tez taki upadek miałem, ze straciłem na moment poczucie rzeczywistości? I dokładnie to pamiętam. A było to w ogródku jordanowskim gdzie spadłem ze starej ciężarówki postawionej ta, żeby się dzieci bawiły. To się zabawiłem:)
Jurka spotykam od czasu do czasu. Mieszka w tym samym miejscu. A z Jankiem mam się wkrótce spotkać i porozmawiać.
Idę do Ciebie.......
piękne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńKlarko. Wolałbym mieć mniej wspomnień i być młodszym:)
UsuńAle jest jak jest. przed czasem nikt z nas nie ucieknie. Z Jankiem mam się spotkać niedługo.
A Jurka widuję od czasu do czasu......
Idę do Ciebie
Uwielbiam czytać takie wspomnienia, to troszkę jak przeglądanie zdjęć lub nawet oglądanie filmu.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia z Tatr 1972 i 1984:)
zapraszam http://kino-strefa.blogspot.com/
Zimą jak człowiek jest mniej aktywny to się czasami zbiera na wspomnienia. Ale trzeba żyć do przodu. Mam jeszcze wiele marzeń, planów do zrealizowania. W Taterkach dawno ie byłem.
UsuńIdę do Ciebie Gabrysiu..........
Tobie też widzę na wspomnienia zebrało :-)
OdpowiedzUsuńCoś w powietrzu wisi czy co , wiosna ?
O tej porze roku człowiek zazwyczaj jest mniej aktywny. To się wspomina.......Ale żyć trzeba do przodu i realizować, marzenia, zamierzenia i plany....
UsuńA na wiosnę czekam owszem:)
Pozdrawiam i do Ciebie idę......
Super wspomnienia. Uwielbiam je u Ciebie. A zdjęcia wspaniałe. Pozdrawiam z Warmii :)
OdpowiedzUsuńAno o tej porze roku jak człowiek mniej aktywny to sobie wspomina. Ale lepiej jednak żyć do przodu, marzyć, planować i działać.
UsuńNajlepiej w miarę swoich możliwości.
Pozdrawiam:)
A mnie wzruszyło wspomnienie o Zbyszku od wędkowania.
OdpowiedzUsuńTak ładnie o Nim napisałeś.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Jolu!
UsuńZbyszek był fajny gość. Zawsze uśmiechnięty. Nawet jeśli miał kaca:)
I umarł we własnym łóżku. Jak będę niedługo na wsi na zebraniu koła wędkarskiego to się udam na Jego grób.
Pozdrawiam i ja i do Ciebie idę.
Vojtku bardzo lubię czytać te Twoje wspominki z dawnych lat. Muszę Ci powiedzieć, że i ja jeszcze załapałam się na te soboty, w które trzeba było chodzić do szkoły na zajęcia :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj zapraszam Cię tu:
http://babuni-blog49.blog.onet.pl/
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam, idę do Ciebie a potem wybywam z domu
UsuńVojtek
Vojtku życzę Ci słodkiego, miłego dnia...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witam Wojtka! Za moich czasów do szkoły w sobotę nie chodziliśmy. Czasem w sobotę odrabialiśmy jakiś "zawalony" wcześniej dzień.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci bywania wśród światowych ludzi i znajomości z samym Rokeffelerem. Zawsze wydawało mi się, że profesorowie chodzą w swetrach i jeżdżą autobusami, a tutaj czytam o nowiutkim mercedesie. Pozdrawia Wojtka Przemek
Przemku. Profesorowie są bardzo rożni tak jak NIE PROFESOROWIE. Kto miał kasę to kupował diesla, bo za komuny ropa była bardzo tania!
UsuńPrawie trzykrotnie tańsza niż benzyna.
Pozdrawiam Przemka
Zazdroszczę Ci tak ciekawych przyjaciół!! Ja też poznałem w klubie zegarkowym kilku ciekawych ludzi!!
UsuńTak, kiedyś benzyna była dużo tańsza od ropy. Dziś ceny są zbliżone. Ciekawe jaka jest tego przyczyna?
Przemku. Za komuny prawie cały transport publiczny, rolniczy był na ropę. I cena ropy była pewnie dlatego niska, żeby ten transport nie był za drogi. Sam sobie tak tłumaczę. Ale dokładnie to Ci nie odpowiem.
UsuńAle pozdrowić mogę. mogę.
Fantastycznie piszesz z charakterem :). Czy znasz "boso ale w ostrogach" ? - no tak po warszawsku.
OdpowiedzUsuńCzytałam te Twoje wspomnienia o tych braciach w starym blogu. Ten młodszy poszedł w biznes, i to aluzja do tego bogacza, że swoje tzreba umiec liczyć. Hahahha...
Starszy mieszka tam gdzioe rodzice?.. Czyli zawodowo , też karierę naukowca zrobił?... Matematykiem jest?... Bo z dziećmi uczonych, to jak z dziećmi muzyków. Mózg ćwiczą od maleńkości. ;)
Pozdrawiam!
Ps.ciekawa jestem Twojgo sptkania z tymi braćmi , bo co u nich , jak im los sprzyjał?... Bo u ciebie to wiem,że całkiem nieźle sobie radzisz wżyciu.Jak syn , wiem że zdolniejszy od Ciebie! :D)))
Oczywiście , że znam Grzesiuka i wszystkie jego książki mam w domu.
UsuńMam do Niego duszy szacunek. Mo zna wiedzieć, widzieć ale nie umieć tego opisać . On umiał.
Pozdrawiam Vojtek
Witaj Vojtku!
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że już kiedyś czytałam te wspomnienia.... zdaje się na Twoim blogu z opowiadaniami, ale to nie zmienia faktu, że z taką samą przyjemnością przeczytałam je ponownie :)
Fajnie, tak po latach spotkać się z przyjacielem, z którym kiedyś łączyła nas seria przygód i niesamowitych zdarzeń :)
Pozdrawiam weekendowo :)
Grażyno. Powoli wszystkie opowiadania przenoszę na tego bloga i będzie jeden blog. Jak przeniosę to tamten skasuję.
UsuńMama kolegi niedawno umarła.
Starszego dość często spotyka, bo blisko mieszka.
A jak się spotkam z młodszym to zobaczę co słychać u Niego i może opowiem?
Pozdrawiam
Przyjemne wspomnienia Vojtku. Też je juz czytałam na Twoim innym blogu, ale z przyjemnością przeczytałam jeszcze raz. O ludziach z klasą, a do tego mających w sobie człowieczeństwo zawsze jest miło poczytać.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Właśnie. To w sumie zwykli ludzie. Przenoszę tu powoli wszystkie powiadania i będzie jeden blog. Czyli wszystko w jednym miejscu.
UsuńMama braci R. umarła nie tak dawno.
Starszego dość często spotykam. Blisko siebie mieszkamy
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńCiekawe wspomnienie.
Ja zawsze twierdziłam, że prawdziwa inteligencja z prawdziwym wykształceniem (nie mylić z ukończeniem wyższej uczelni, bo to często nie ma nic wspólnego z kształceniem, które zaczyna się już w kołysce i trwa jeszcze długo po studiach) idzie w parze z człowieczeństwem i normalnością. To są wspaniali ludzie. I ta rodzina udowadnia moją tezę.
No, to cbdo. Tak to się pisało na klasówkach z matematyki?
Pozdrawiam serdecznie.
Tak Elu. Takich ludzi to coraz mniej. Czasami się Ich określa INTELIGENCJĄ PRZEDWOJENNĄ.
UsuńAno cóż, wszystko przemija. To pokolenie też.
Pani R. mama braci nie tak dawno umarła.
Pozdrawiam Ciebie
Zauważyłam także, że najtrudniej się dogadać, a nawet w ogóle nawiązać jakiś przyjazny kontakt z ludźmi skrajnie prymitywnymi. I co najgorsze, zaczął się powszechny "chów" takich.
UsuńNiestety co innego teraz jest w modzie i rację masz na pewno. Przykro to ale prawdziwe.
UsuńI na na przykład na to nic nie poradzę.
Pozdrawiam serdecznie
Vojtek
Miałeś kontakt z fantastyczną rodziną, więc i wspomnienia są Ci miłe. Bogaci ludzie nieczęsto są skromni, chociaz w tamtych czasach nikt ze swoim bogactwem się nie obnosił, nie uchodziło. Masz dobre wspomnienia i to się liczy, bo czasami w życiu trzeba wrócić myślami i pomarzyć jak fajnie było być młodym. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak. W tamtych czasach OBNOSZENIE SIĘ Z BOGACTWEM było źle widziane. I mało ko to robił. Dziś akurat jest odwrotnie.
UsuńPani profesor nie dawno zmarła.
Jurka spotykam od czasu do czasu. Blisko siebie mieszkamy.
Pozdrawiam Vojtek
Wojtku to co napisałeś o Żonie, mnie wystarcza. Zresztą tak jak napisałem i podtrzymuje to , że masz wspaniałą i rozumną Żonę skoro pozwoliła Ci na wypad do Amsterdamu z Otylia! Już i mnie w necie dostało się za to że popieram Wasz wyjazd a podobno jestem taki święty.
OdpowiedzUsuńNie mógłbym byc poetą gdybym nie potrafił zrozumieć radości jaką można przezywać z samej bliskości wspaniałej Kobiety!!!
Wojtku skoro wybierasz się do Twojej Mamy to pozdrów Ją ode mnie i powiedz, że od zawsze noszę w sercu wdzięczność za Powstanie Warszawskie!!! Nie zawsze tylko potrafię to należycie wyrazić!!!
Dzięki Zbyszku. Mama przeżyła Powstanie w Warszawie. Jej siostra a moja ciocia Halinka zginęła w tym Powstaniu mając 16 lat. Żyje jeszcze wujek Witek brat mamy. Ona walczył w Powstaniu i przeżył.
UsuńKoło O. mogę stać pięć metrów a i tak czuję coś elektryzującego. I sam nie rozumiem co.
Pozdrawiam
Może Janek i ma fantazję... ale ja za taką fantazję dziękuję. Preferuję tradycyjny model rodziny. :)
OdpowiedzUsuńA ja Ewo preferuję to co Ty teraz napisałaś. Ale w życiu różnie to wychodzi. Najczęściej nie to co się planuje.
UsuńPozdrawiam Vojtek
Tak to się potem tłumaczy. ;) Najlepiej pilnować swego domowego ogniska. Idę coś podłożyć!
UsuńPozdrawiam! :)
Ewo!
UsuńCały czas trzeba podkładać. Ogień to ma w sobie. że się wypala. Im większy ogień tym szybciej si ę wypala......Podkładaj!!!!!!!!!!!
Witaj Vojtek!
OdpowiedzUsuńFajne są twoje wpsomnienia z dawnych lat. fajnie piszesz o kolegaćh. Szkoda tylko Zbysia, bo mógł jeszcze pożyć i Oplem pojeździć, no i trochę insektów aromatem gumofilacowym wytruć.
Jak cię kolana nie bolą, to wpadnij do mnie na basztę.
Pozdrawiam poświątecnie.
Michał
Byłem na baszcie. Zaraz jeszcze raz wpadnę.
Usuń\Vojtek
Ty to masz znajomości Vojtuś, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo raczej państwo R. mają znajomości. Niestety mama Jurka niedawno zmarła. Odchodzi ostatnie takie pokolenie.
UsuńPozdrawiam Ciebie
Vojtek
To piękne, że wasza znajomość przetrwała tyle lat. Zazdroszczę i mam nadzieję, że i ja w przyszłości będę miała choć jedną osobę, która przypomni mi przeszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Na pewno będziesz miała. Choć możliwe, że o takie przyjaźnie jest teraz trudniej. Za duża rywalizacja?
UsuńPozdrawiam i do Ciebie idę......
Witaj
OdpowiedzUsuńTakie przyjaźnie, to piękni ludzie. Bo tylko tacy mogą żyć i być dla siebie życzliwymi przez długie lata.
Pozdrawiam serdecznie na miły tydzień :)
Tak, masz rację. ja tez pozdrawiam na nowy tydzień.
UsuńDzisiaj o takie przyjaźnie to chyba gorzej? Za duży wyścig szczurów i rywalizacja???
Pozdrawiam Vojek
pozdrowienia przy kawie ;-) Otylia
OdpowiedzUsuńA ja przy herbacie . Pozdrawiam serdecznie Ciebie i twoich i moich czytelników.
UsuńVojtek
I moge napisac: To jest po prostu przyjazn!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
To jest przyjaźń to jest znajomość. No tak jest.
UsuńZaraz wpadnę do Ciebie
to super, że masz kontakt z Jurkiem i Jankiem.
OdpowiedzUsuńnie mówię, że zawsze planując coś, okaże się to klapą - po prostu na pewno nie będzie rozczarowaniem :) ja uwielbiam wyjazdy i zawsze wiele od nich oczekuję, a potem jest inaczej - to oczywiste, wyobrażam sobie miejsca, sytuacje i ludzi, których gdzieś już kiedyś widziałam, bo ludzki mózg tak działa. to, że na miejscu jest inaczej, nie musi oznaczać, że jest gorzej :) nie dziwię się, że Twój wyjazd do Holandii był fantastyczny, widać to na zdjęciach!
pozdrawiam!
Binko. Pani profesor już nie żyje. Jurka spotykam, bo blisko mnie mieszaka. Z Jankiem mam się spotkać.
Usuńjeśli byś chciała pojechać gdzieś z Otylią ze mną to droga otwarta!
Otyś właśnie myślała o jeszcze jednej osobie.
My gwarantujemy NORMALNOŚĆ!
Pozdrawiam i do Ciebie idę
fajnie miec taki mozg matematyczny ja matmy nigdy nie rozumialam i nierozumiem, mnie tez trzeba bylo duzo czasu na rozwiazywanie a klasowki jak to klasowki tam sie nikt nie liczy z takimi co potrzebuja czasu,przypominam sobie jak moje chlopaki opowiadaly ze ich nauczyciel zawsze wszystkie zadania w pamieci rozwiazywal, jakis dziwny komentarz sie pojawil,czy cos przegapilam ??? bo nic nie kapuje, tylko mam jedna prosbe jak bedziesz mi odpowiadal to prosze nie pod moim starym postem bo bedzie nie na temat,napisz u siebe ja tu wpadne jeszcze raz bo i tak mam zaleglosci w czytaniu
OdpowiedzUsuńDobrze Jadziu. Pani profesor nie dawno zmarła. Z Jankiem się spotkam niedługo. Ciekawe jak sobie radzi.
UsuńSyn zdolny jest. W wieku 17 lat przyjeli go do MENSY.
Nie bardzo wiem co z tego wyniknie, niepokoje się.
Była w domu policja, że hasła łamie. Mam konflikt z synem po prostu
Pozdrawiam Ciebie
Vojtek
Fajna historia Vojtku:)
Usuńprzezycie tez pewnie niezłe jak za sprawa merca za vipów niemal Was wzieli:)
No ale żeby tak matme pokochać ????
Ja to bardziej historia , polski , plastyka,wf.....:):):)
Och, jak ja lubię takich ludzi. Miałeś szczęście, Vojtuś, że miałeś okazję znać takie osoby. Dziś rzeczywiście ze świeczką takich szukać. A z tą "matematyczną tremą", to przypominam sobie, że podobnie było i z Twoim Synem.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby ten tam na górze wskazany uśmiech pojawiał się już jak najczęściej. Pozdrawia! Halszka
Będzie uśmiech O. I nie pisze tu o urodzie. Otys jest fantastyczna. na tyle, że tego niem potrafię napisać. Dlatego bzdur nie będę pisał.
UsuńPani profesor nie tak dawno marala. Z Jankiem spotkam się niedługo.
A syna przyjęli do Mensy w wieku 16lat. Ale co z tego wyjdzie to niwiem.
Na razie łamie hasła jak leci i mam kloppty.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie i sie do Ciebie wybieram
...Domyślam się. Trzymaj się mocno! Pozdrawiam raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńNo i znów kolejna wspaniała notka, gratulacje - Vojtku.
OdpowiedzUsuńU mnie smutno. Po Świętach pożegnałam mamę, teraz biegam do taty do szpitala... Ale mam nadzieję, że to już wszystko złe, co mnie spotkało... :) Pozdrawiam, Vojtuś.
Wszystkiego Naj w Nowym Roku!
Elu!
UsuńJa biegam do mamy. Jet źle. Ma 87 lat. Mieszka od urodzenia w w Warszawie. Nie tak dawno opowiadała przedwojenne historie.
Byłem dzisiaj. Nie bardzo juz kojarzy.
Idę do Ciebie
Moja mama zmarła cztery dni po ukończeniu 87 lat. To niemal rówieśniczki z tego wynika. :) Życzę zdrowia Twojej mamie i jeszcze wielu wspólnych dni z Tobą i rodziną.
UsuńDziękuję bardzo
UsuńDobrze mieć przyjaciół w życiu.
OdpowiedzUsuńPrzyjaciele są jak tlen.
Bardzo ich czasami potrzebujemy.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Witaj Vojtku:) Kolejna wspaniała opowieść, niezwykłe wspomnienia. Warto je wspominać:)))Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczne pozdrowienia:)
Napisałem tak jak było. Pani Profesor nie tak dawno umarła. To byli dobrzy ludzie NIE Z TEGO ŚWIATA.
UsuńI dlatego musiałem i chciałem to napisać. A z Jankiem spotka się niedługo.
Pozdrawiam i do Ciebie idę:)
Też ze mnie była noga z matmy. Miałem jednak fajną panią profesor w liceum. Kiedyś spytała mnie, gdzie się wybieram na studia. Powiedziałem, że na weterynarię. Spytała mnie zatem, czy tam się zdaje matematykę. Powiedziałem, że nie. Pani profesor powiedziała mi, że da mi na świadectwie trójkę i ani ja, ani ona sama nie będziemy się dalej męczyć. No i miałem od matmy wolne, a na maturze pani profesor przemyciła mi ściągi w kanapkach. Teraz mogę o tym pisać swobodnie, bo ze względu na obszerne przedawnienie matury nie będę musiał powtarzać. Szanownej Pani profesor też już tu na ziemi wszystko zwisa, bo uczy teraz matmy anioły w niebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ahoj:)
Pani Profesor zachowała się bardzo PO LUDZKU!
UsuńCześć Jej pomięci!!!.
Mój dziadek profesor też tak robićł.
Dlaczego łamać komuś karierę jeśli matmy pojąć nie może???
Chwała takim profesorom.
Wojtku, to Ty masz szczęście. Sadzę, ze gdyby teraz ten pan R. z Ameryki przyjechał, to na pewno przywitałby się z Tobą jak ze starym znajomym. Bardzo interesująca i w swoim charakterystycznym , warszawskim stylu. Pozdrawiam, Tomasz
OdpowiedzUsuńTomku. Napisałem to co było. Nic specjalnego.
UsuńJeden nazywa się Rockefeller a drugi Kowalski:)
Idę do Ciebie
Fabuła przyciąga uwagę. dobrze się to czyta , bo temat niebanalny i żywo podany, taki konkretny obrazek z codziennego życia.
OdpowiedzUsuńVojtku,mówisz o tych ludziach z sympatią i to mi się w tym tekście najbardziej podoba. Masz ważną cechę, przedstawiasz wszystkich życzliwie, nawet wskazując na wady osoby, którą przedstawiasz, to jest bardzo ważne, zwłaszcza w obecnej dobie, gdy ludzie są często do siebie wrogo nastawieni.
Przypominasz mi moją bliską koleżankę szkolną, która zawsze dla wszystkich znajdzie usprawiedliwienie i odnosi się do każdego serdecznie.
Pozdrawiam - Krystyna
PS.
Też miałam szczęście poznać takich ludzi jak rodzina tych matematyków, a moje szkolne przyjaźnie trwają do dziś.
Lauro. Dziękuję. Mam bardzo mało czasu. Jak z pracy wrócę to wszystkim odpowiem. I do Ciebie wpadnę.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Vojtek
Vojt Tu Twoja korekta trzy razy o w mailu !!!!!!!!!!!! la la la Otylia
OdpowiedzUsuńPoprawiłem Otyś!
Usuńlalal!!!!!!!!
Pozdrawiam Vojtku w Nowym Roku! :) tamas, les-aromat.bloog.pl
OdpowiedzUsuńA dziękuje Ci bardzo. Zaraz do Ciebie wpadam.
UsuńMoże by smy z Otylia Ciebie odwiedzili???
Vojtuś, dziękuję za tę informację. Napisałam do Otylii w ważnej obecnie dla mnie sprawie. Serdeczne dzięki. :)
OdpowiedzUsuńElu!
UsuńBardzo dobrze. Otyś jest jedyna w swoim rodzaju.
Pozdrawiam Vojtek
Witaj Wojtku!
OdpowiedzUsuńTak cudownie czyta się Twoje posty. Tyle w nich ciepła, wspanialej miłości do innych ludzi. Zawsze należy wspominać, zawsze należy pamiętać!!!
Proszę, nie rośnij ale muszę to napisać!
Rzadko spotyka się takich szlachetnych, wyjątkowych ludzi takich jak TY!
Serdecznie pozdrawiam
Ja już nie rosnę. A poza tym to i tak Otylii dorównać nie mogę. Jej droga życiowa może być wzorem. Moim skromnym zdaniem.
UsuńNapisałem.
Dzisiaj coś mało się śmiałam, Ty kilka razy mnie rozśmieszyłeś:) Masz poczucie humoru, a i fajnego masz kumpla, ale żeby tak z niego żartować? :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Janek to jest taki właśnie gość. Original PIERWSZA KLASA!!!!!!!!!!
UsuńNiestety Pani Profesor od niedawna już nie żyje. Odcho chodzi tu o wykształcenie.
Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Otylię:)))
OdpowiedzUsuńMożesz Vojtku na moich blogach podać info o działalności Otylki. Ja jestem już emerytką, ale może ktoś skorzysta z Jej uprzejmości. Znakomity pomysł uczynnej dziewczyny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Taka jest właśnie Turbootylia. No i jak Jej nie kochać, nie lubić?
UsuńTo jest nie możliwe.
Nawet niech się gromy na mnie sypią.
Otyś TO JEST MARKA!!!!!!!!!!!!!
Koniec, kropka.
dzięki za info, że Otylia jest specjalistką w sprawach kadrowych :) myślę, że kiedyś mi się to przyda. czasem mam różnorodne wątpliwości.
OdpowiedzUsuńdziękuję!
Binko!
UsuńKto pyta nie błądzi. Pytaj Otylię, może Twoi rodzice, rodzeństwo mają pytania?
To jest po prostu bezinteresowna pomoc.
Są tacy ludzie. To właśnie między innymi Otyś.
Jestem szczęśliwy bo dziś dostałem umowę o pracę na CZAS NIEOKREŚLONY.
Też dzięki doradztwo Otysi.
Vojtek zadowolony po pracy
bardzo dziękuję za pozdrowionka !!!!!!!!! ślę śnieżne pozdrowienia ode mnie dla Was z białego Gdańska. Otylia
OdpowiedzUsuńMy Otyś Ci dziękujemy za gdański uśmiech!
OdpowiedzUsuńVojtek po pracy bardzo zadowolony.
Vojtku... dałam sie "nabrać " na tę Amazonkę, najpierw pomyślalam, że to dotyczy nowego wpisu u Ciebie, dopiero potem zorientowałam się, że to dotyczy terminu - miłość, którego jednym słowem opisać się nie da...szczŚw. Tomasz z Akwinu[edytuj]
OdpowiedzUsuńŚw. Tomasz z Akwinu w swoim Quaestio z Secunda Secundae odczytywał Hymn o Miłości pod kątem problemu tzw. "jedności cnót", postawionego już w starożytności przez Platona w Protagorasie. Średniowieczny teolog zastanawiał się bowiem, czy może istnieć wiara i nadzieja bez miłości (odnośnie: [1 Kor 13, 13]), a także która cnota zasługuje na miano pierwszej i najwyższej (per se – per accidens). Wnioski św. Tomasza z Akwinu głoszą, iż cnota miłości sprawia, że to co głosi wiara, staje się umiłowane i upragnione[39].
„
Przez caritas wola pojmuje cel nadprzyrodzony jako connaturalis, jako cel, na jaki ze swej istoty jest nastawiona. Doświadcza ona w akcie miłości pokrewieństwa swej istoty (conformitas) z tym, co zostało przedstawione w artykule wiary. Tomasz posługuje się tu językiem mistyki: miłość powoduje pewnego rodzaju duchowe zjednoczenie, przez które wola w pewnym sensie przeobrażona zostaje w swój własny cel.szczęśliwy, kto kocha prawdziwie, bez nastawienia na rewanż. Trudne to jednak jest.
W Quaestio miłość nazwana zostaje "formą wiary", a jej przedmiot "boskim dobrem, będącym celem wiary". W tym świetle wiara bez miłości przestaje być wg Tomasza cnotą; dopiero spełniona przez miłość wiara nazwana zostaje cnotą, jako że stanowi wówczas źródło wszelkiego działania zmierzającego ku dobru, nastawionego na ostateczny cel – wspólnotę z Bogiem. Ci , ktorzy kochają, otrzymali od Boga łaskę miłości, a często nie są tego nawet świadomi, skąd ta łaska na nich spłynęła.
Dziękuję za polecenie Otylii, pewnie ktoś będzie potrzebował porady, taka postawa służenia innym to też namiastka miłości.
Dobranoc - Krystyna
Lauro. Na początku mojej znajomości Otylią Ona powiedziała, że pojechała by nad Amazonkę.
UsuńI mnie to też kręci:)
I oglądam filmy przyrodnicze z tych okolic.
A miłość to temat tak obszerny ŻE NIE DA SIĘ TAK NA BLOGU NAPISAĆ.
To zresztą główny temat książek, filmów, tekstów piosenek, wierszy.
Najważniejsze, żeby miłość była odwzajemniona.
Jeśli jest tylko jednostronna to może być ona powodem przykrości i różnych tragedii. Z samobójstwem włącznie. To tak w wielkim, kosmiczny skrócie:)
Z przyjemnością przeczytałam Twoje wspomnienia o Jurku i poznanym Rokefelerze . To prawda co raz mniej takich Jurków. Ja też miałam w szkole średniej taką przyjaciółkę z rodziny profesorskiej, bardzo normalną , niestety zmarła w wieku 35 lat. Przywołałeś wspomnienia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję. Ni cóż bywają tacy ludzi ale są chyba głęboko schowanie. Pani profesor niedawno zmarła, Jurka spotykam bo blisko mieszka a Janka widuję rzadziej. Ale mamy sie spotkać. Idę do Ciebie.
Usuńoo, gratuluję! mi by się przydało znaleźć jakąś poważniejszą pracę, dorabiam sobie, ale jestem na studiach zaocznych, więc nadmiar wolnego czasu powinnam przekuwać na więcej pieniędzy :D
OdpowiedzUsuńTak, pieniążki zawsze się przydadzą. Fajnie, że studiujesz. jeśli nawet teraz się pracy nie znajdzie i dyplom się nie przydaje, to zawsze jednak jak się ma to można go w każdej chwili wyciągnąć.
UsuńJeszcze wyjaśnię, że Otyś prosiła , żeby pisać, że jest specjalistką od prawa pracy. A nie specjalistką od spraw kadrowych. To tak gwoli wyjaśnienia.
UsuńPozdrawiam Ciebie
ja studiuję projektowanie wnętrz, więc na pewno potem też czeka mnie jakiś milion kursów... zobaczymy jak się ułoży!
OdpowiedzUsuńok, prawo pracy brzmi nieźle, odezwę się jak będę miała jakieś niejasności :)
Bardzo dobry kierunek. Moja kuzynka jest architektem ale i wnętrza tez projektuje, wyroby szklane itp.
UsuńBo mają w domu minihutę szkła.
Pozdrawiam
Binko w maju będę w Metz! Otylia
Usuńoo fajnie :) ja w Metz nie bylam, niestety dosc slabo znam Francje. oprocz Paryza widzialam tylko pare miejsc, i to bardzo przelotnie. a na polnocy zawsze btzydka pogoda! :) do maja jeszcze niestety daleko, tez czekam na wiosne!
Usuńtez bym chciala minihute szkla.
Binko!
UsuńPoszukam fotek to Ci przyśle wyroby kuzynki.
A huta szkła jest w suterynie ich domu. Asia robiła tez witraże i ja je mam w domu.
Pozdrawiam
I to ważne , ze tą hutę robił Wojtek maż mojej kuzynki Dlatego za drogo to nie wyszło. On jest in zynierewm soawalnikiem
UsuńVojtku, choroba robi swoje. Z nudów zaczęłam patrzeć, co tam u siebie za skarby mam. Wcale się nie dziwię, że o tych zdjęciach zapomniałeś. Tyle, ich już zrobiłeś, że pewnie niemożliwością jest byś pamiętał. To tylko pamięć chwilowa, na moment zrobienia zdjęcia, napisania tekstu. Później się zapomina. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKarolino. To Ty chorujesz? jeśli tak to zdrowia życzę!!!!!!!!!!
UsuńVojtku! Uczymy się przez całe życie, to fakt. Fajnie wiedzieć o poradach Otylii. Że też jej się chce tak po prostu odpowiadać na pytania... ale skoro lubi, to chwała jej za to. :)
OdpowiedzUsuńOtylia tak, będzie odpowiadała na pytania.
UsuńMoże być tak, że jeśli Ty komuś pomożesz to i Tobie pomogą. A nie wiadomo kiedy pomoc może być nam potrzebna. Pozdrawiam Ewę z białej Warszawy
Vojtku Miły.
OdpowiedzUsuńRocka to ja słuchałem w radio "Luksemburg", a jakiś tam feler to miał każdy z nas w sobie. W pewnym sensie to my w tych latach szczenięcych też byliśmy bogaci.
Pozdrawiam
Ahoj:)
Byliśmy bardzo bogaci w różne przeżycia. I to prawdziwe a nie w Internecie. Prawda?
UsuńVojtku, zrobiłeś świetną robotę z tymi poradami.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
A co do Waszej Holandii. Przypuszczam, że nawet nie śniłeś, że będzie tak świetnie i między Wami zawiążę się taka wyjątkowa PRZYJAŹŃ !!!
Ślę serdeczności.
Nie nie śniłem absolutnie! Dlatego Otylii będę wdzięczny do końca życia. To żeśmy się zgrali jeśli chodzi o zainteresowania, rozmowy, chodzenie to czysty przypadek.
UsuńZa Nią to bym życie oddał. Tym bardziej , że ja swoje już przeżyłem. A Otyś prze do przodu zawodowo. I to mnie bardzo cieszy! Zdrowa ambicja TO JEST TO!
Vojtku, napisz do mnie lotka3@op.pl mam dla Was propozycję wyjazedu i pobytu w egzotycznym miejscu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZaraz piszę. Dziękuje bardzo. O tys ruszyła w daleko drogę na północny wschód polski
UsuńNie mam żadnych szczególnych uzdolnień. Cechuje mnie tylko niepohamowana ciekawość.
OdpowiedzUsuńMasz oryginalnego bloga. U nas padł rekord. Pracownik doniósł sam na siebie:)
UsuńPogratulowaliśmy mu:)
Ma najwięcej punktów za donoszenie:)
Ciekawość, ciekawość życia to tez uzdolnienie. Poważnie.
UsuńCzar wspomnień, wspaniałych młodzieńczych lat, pierwszych przyjaźni i pierwszych miłość. Dobrze, jeśli życie pozwolił mieć takie wspomnienia, że czasy nasze przypadły na względny spokój... Pozdrawiam Otylię i Vojtka i ogłaszam, że jestem już.
OdpowiedzUsuńPiotrze. Dziękujemy i witaj:)
OdpowiedzUsuńIdę do Ciebie, Otyś jedzie w daleka drogę.........
Nareszcie pada śnieg,
OdpowiedzUsuńpada dużo śniegu!
Niech pada, bo dzieci w moim województwie zaczynają ferie.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
U nas śnieg też spadł. Jest jasno, biało i cicho.
UsuńPozdrawiam zimowo.
Voytku, w Internecie nic nie zginie. ;) A niestety od przerwy świątecznej na uczelni nie byłam.Jeszcze nie jestem w pełni zdrowa, ale wrócić planuję. Tuż przed sesją, więc trzeba. Teraz staram się nadrabiać. Pozdrawiam wieczornie :)
OdpowiedzUsuńKarlino to życzę Ci zdrowia. U nas spadło sporo śniegu.
UsuńJest ładnie